Rafał Czapul - od modela do projektanta 

Jakub Szymanek -Well.pl: Z modą męską jest Pan związany od wielu lat. W młodości był Pan modelem. Czy to wtedy zrodził się pomysł, żeby zostać projektantem?

Reklama

Rafał Czapul: Pracowałem jako model i szukałem dodatkowej pracy, ponieważ zarobki w modelingu były niezbyt regularne. Znalazłem pracę w sklepie, gdzie odpowiadałem za ekspozycję towarów. Na początku jednego sklepu, a później wszystkich sklepów Artisti Italiani w regionie. To był czas, kiedy Vistula wprowadzała markę Artisti Italiani do Polski. Doceniono mój potencjał i dostałem propozycję przejścia do działu projektowania w Vistuli. Nie zastanawiałem się długo, spakowałem swoje rzeczy i przeprowadziłem się z Warszawy do Krakowa. Takiej szansy nie można było zaprzepaścić.

Nie miał Pan żadnego wykształcenia ani doświadczania w projektowaniu. Skąd zatem pomysł, żeby iść w tym kierunku?

Zgadza się, nie miałem wykształcenia w tym kierunku, ale miałem zmysł estetyczny, zawsze fascynowała mnie kreacja. Grałem, rysowałem, malowałem, pisałem, komponowałem etc. I z powodzeniem prowadziłem salony. Najpierw byłem menedżerem jednego sklepu, później kilku. Jak dostałem propozycję z Vistuli, uznałem, że jest to szansa na mój dalszy rozwój i dołączyłem do zespołu.

Przygotowując się do naszej rozmowy, wróciłem do Pana wywiadu dla magazynu Kreator z 2009 roku. Wówczas określał Pan swój styl jako „Elegancki rebeliant”. Jak po ponad 10 latach ocenia Pan styl swoich ubrań?

Definicje są szufladkowaniem, dlatego nie zastanawiam się nad tym. Owszem, mam swój styl, który jest charakterystyczny. Pamiętam, że jak zaczynaliśmy przygodę z marką Guns&Tuxedos, to powiedziałem, że marki i trendy się zmieniają, a styl by Czapul zostaje, co spotkało się z oburzeniem. Cały czas mam swoje poczucie estetyki, które wprowadzam do każdego brandu, z którym pracuję i to się nie zmienia. Tak pracują projektanci, na przykład Hedi Slimane w Celine kiedyś robił podobne kolekcje w Diorze, a potem w YSL. Broń Boże nie porównuję się z tego typu ikonami, ale staram się wytłumaczyć, że każdy ma swoją estetykę, którą przesiąknął, którą nosi w sobie i później tę estetykę próbuje się przekazywać innym.

Rafał Czapul / foto: Konrad Poświata Rafał Czapul / foto: Konrad Poświata

Sex Pistols, Ramones albo Iggy Pop polskiej mody

Pana styl nadal po wielu latach pozostaje wyrazisty i charakterystyczny.

Tak, natomiast trzeba zwrócić uwagę, że w obecnych czasach mało ludzi docieka i wgłębia się w temat. Żyjemy w czasach, gdzie tylko klikamy, lajkujemy i przewijamy. W Guns&Tuxedos jestem odpowiedzialny wyłącznie za linie by Czapul. Pozostała oferta marki, która powstaje, jest niezależna ode mnie, a nie wszyscy to wiedzą i rozumieją. Nie odpowiadam za całą markę Guns&Tuxedos.

Zatem wyjaśniając, jest Pan udziałowcem czy wyłącznie projektantem w Guns&Tuxedos?

Jestem projektantem i tak jak już wspominałem, odpowiadam wyłącznie za kolekcje by Czapul.

Mówiąc o projektowaniu, jak wyglądają Pana prace nad powstawaniem kolejnych kolekcji?

Cały czas jest ten impuls, który przypływa obojętnie, gdzie jestem. Ostatnio spędziłem wakacje we Włoszech i tam czerpałem inspiracje. Natomiast nie mam systemu utartego, według którego w każdym sezonie robię kolekcję od A do Z. To jest praca kreatywna, więc różnie z nią bywa i różne są inspiracje.

Rafał Czapul / archiwum prywatne Rafał Czapul / archiwum prywatne

Czy szuka Pan inspiracji wśród obecnych trendów, które co sezon pojawiają się w modzie?

Nie lubię trendów, jeśli Panu ktoś mówi, że w tym sezonie będzie wyglądać Pan świetnie w pomarańczowym, a za rok już nie, tylko w innym kolorze, to jest to śmieszne i głupie. Trzeba patrzeć na to z dystansem. Ślepe podążanie za trendami to dla mnie głupota.

Rozumiem, a czy zmieniające się style i fasony, jak np. szersza nogawka w spodniach, czy takie modowe rozwiązania bierze Pan pod uwagę podczas projektowania własnych kolekcji?

Tak, ale z rozsądkiem. W zeszłym sezonie przemyciłem spodnie klasyczne do swojej kolekcji. Rozciąłem nogawkę i dodałem tam zamek. Ale to było takie rozwiązanie na zasadzie sprawdzenia, czy będę się z tym dobrze czuć, bo ubranie nie powinno być przebraniem. Ubranie ma być wyrażaniem własnej osobowości. Po to się ubieramy, bo każdy jest inny i to jest super, żeby to pokazać, a nie ślepo podążać za trendami i co sezon przebierać się w coś innego i kopiować to, co noszą gwiazdy. Ubranie i nasz styl powinny wypływać z nas.

Jaka będzie nowa kolekcja Guns&Tuxedos by Czapul?

Cały czas jest we mnie ten rockowo - rebeliancki styl, mimo tego, że mam już swoje lata. W nowej kolekcji zainspirowałem się Charlesem Bukowskim i jego twórczością. Inspirowałem się takim rebelianckim podejściem do bezmyślnego życia, postępowania. Moda to nie tylko ubrania, dlatego staram się w swoich kolekcjach przemycić coś więcej, to drugie czy trzecie dno z nadzieją, że ktoś to dostrzeże i pewne rzeczy sobie przemyśli.

Rozumiem, ale w jaki sposób ma to być przekazywane, czy np. poprzez buntownicze hasło na koszulce, coś w tym stylu?

Przez stylizacje, ale również hasła np.: „Just rebel against everything” pochodzi od Charlesa Bukowskiego. Uważam, że w modzie i w życiu warto dociekać. Negować pewne sprawy. Zastanawiać się, a nie konsumować wszystko, jak popadnie. Po to mamy mózg, żeby go używać i myśleć.

Rafał Czapul / foto: Konrad Poświata Rafał Czapul / foto: Konrad Poświata

Rage Age, bo "strojem trzeba się wyróżniać"

Chciałbym wrócić jeszcze do przeszłości. Zanim dołączył Pan do Guns&Tuxedos, stworzył Pan markę Rage Age, skąd pomysł wtedy na taki krok?

Byłem wtedy głównym projektantem Vistuli i zmienialiśmy bardzo jej wizerunek, z takiej marki typowo garniturowej, trochę siermiężnej na markę modową. Udało nam się zrobić kolekcje z Pierce’m Brosnanem i markami samochodowymi: Lamborghini, Ferrari. Robiliśmy spektakularne pokazy mody etc. Natomiast po tym nastała zmiana właścicieli w spółce akcyjnej, którzy chcieli Vistulę rozwijać w innym kierunku. Nie widziałem tam dla siebie miejsca jako projektanta. Szukałem czegoś więcej. Wówczas nadarzyła się okazja do stworzenia swojego brandu, co dla projektanta jest spełnieniem marzeń.

To było takie pójście za marzeniami, czy jednak gdzieś tam w głowie było analizowanie ryzyka, które jest związane z wejściem z nową marką na rynek?

Wtedy akurat urodził się mój syn. Moja sytuacja rodzinna zmieniła się i powinienem zastanowić się nad tym, czy może nie zostać w Vistuli, bo tu mam umowę o pracę, itp. Ale nie, zaryzykowałem, poszedłem w nową, własną markę.

Która, wydaje mi się, że przyjęła się w Polsce bardzo dobrze.

Była wówczas nisza w modzie męskiej. I nie było takiej charakterystycznej marki. Owszem Excel musi się zgadzać, ale jednak strojem trzeba się wyróżniać. Razem z Rafałem Bauerem, poszliśmy w to i zrobiliśmy naprawdę świetną rzecz. Wiadomo, że koszty marketingowe były ogromne, bo te spektakularne pokazy mody, te wielkie bilbordy w dużych miastach, to wszystko kosztowało, ale narobiliśmy trochę szumu i to się opłaciło. Zrobiliśmy sesję na Spitzbergenie, gdzie był cały czas dzień polarny, sesję w Meksyku, Los Angeles, Haiti itd. To są niezapomniane wrażenia. Byliśmy pierwszym polskim męskim high brandem.

Rafał Czapul / foto: Konrad Poświata Rafał Czapul / foto: Konrad Poświata

Po 8 latach pożegnał się Pan z marką Rage Age, którą wkrótce zniknęła z rynku. Dlaczego marka nie przetrwała?

Błędem była sprzedaż marki i połączenie jej z Próchnikiem. Z jednej strony odjechany brand jak Rage Age, a z drugiej klasyczny Próchnik. To nie zgrało się ze sobą. Lepiej byłoby, gdyby marki działały oddzielnie. Kolejnym powodem była zmiana prezesa. Pojawił się nowy człowiek, prezes, który kompletnie nie czuł i nie miał doświadczenia w modzie. Rage Age to było moje dziecko, więc zęby bolały, jak widziałem, co zaczyna się dziać z tą marką, dlatego wycofałem się z tego projektu.

Rage Age wróciło na rynek po latach. Jaki jest Pana stosunek do tego?

Nie śledzę ich działań. Nie ma sensu cofać się. Trzeba patrzeć w przód. Jestem obojętny na to, czy Rage Age działa czy nie.

Guns&Tuxedos, czyli jak przełamać modowe stereotypy 

Rok po odejściu z Rage Age na rynku zadebiutował Pan z nową marką Guns&Tuxedos. Jaki to był rok?

Marka Guns&Tuxedos istniała już wtedy, jak tworzyłem jeszcze dla Rage Age. Gdy twórcy G&T dowiedzieli się, że żegnam się z Rage Age, zaproponowali mi współpracę. Stworzyłem swoją linię by Czapul, a Guns&Tuxedos pracowało dalej nad swoją linią klasycznych ubrań dla mężczyzn, potem jeszcze dodali linię Tech.

Patrząc na Pana działania i doświadczenia, czy według Pana inwestowanie w modę męską w Polsce to trudny biznes?

Bardzo trudny i zawsze taki był.

Z czego to wynika?

Patrząc w przeszłość, jeszcze jak pracowałem w Vistuli, moda męska była ciężkim tematem. Trzeba było przełamywać różne stereotypy jak np. ten, że różową koszulę może nosić każdy mężczyzna, bo różnie to było odbierane. Na szczęście przez te lata to zmieniło się, ale ciągle w mniejszych miastach podejście mężczyzn do mody jest na niskim poziomie. W dużych miastach to się broni, ale Polska to nie tylko Warszawa, Kraków, Poznań czy Wrocław.

Moim zdaniem obecnie dla inwestorów szansą na rozwój jest wyjście poza Polskę. Zwłaszcza, że w obecnych czasach jest to łatwiejsze niż jak działaliśmy z Rage Age. Mieliśmy swoje sklepy w Mediolanie, Madrycie czy Londynie, ale trzeba było za nie zapłacić bardzo duże pieniądze. Trzeba było inwestować w marketing, żeby się wyróżnić, żeby zaistnieć. Teraz na szczęście jest trochę lepiej, bo można sprzedawać za granicę ubrania przez internet lub można wejść ze swoim towarem do e-sklepu multi brand, który sprzedaje różne marki, co jest dużo mniejszym kosztem dla marki, która chce się tam pojawić. Wyjście na zachód ze swoją kolekcją jest obecnie szansą na rozwój dla polskich marek.

Pana styl jest charakterystyczny. Mamy przetarcia, duże guziki, liczne zamki, czy takie działania ograniczają grupę odbiorców, czy wręcz przeciwnie?

Jakbym zastanawiał się tylko nad tym, czego oczekuje klient, to by moje kolekcje wyglądały jak ulica, przeciętnie, a nie po to to robię. Chcę pomagać facetom stworzyć własny styl, wyróżnić się, podkreślić swoją inność. Przede wszystkim projektuję ubrania, które sam chciałbym nosić. A ja też zmieniam się przez te wszystkie lata, ewoluuje mój styl, a co za tym idzie, zmieniają się ubrania, które projektuję. I to jest piękne. Patrzę na słupki sprzedaży, jest ona ogromnie ważna, bo marka musi zarabiać, wyciągam wnioski, ale Excel nie jest moim szefem.

Rafał Czapul / foto: Konrad Poświata Rafał Czapul / foto: Konrad Poświata

Nie chcę, żeby zabrzmiało to snobistycznie, a bardziej humorystycznie, czy projektant nosi inne ubranie niż te zaprojektowane przez siebie?

Oczywiście noszę wszystko by Czapul, no może okulary mam nieswojego projektu, bo jeszcze nie zaprojektowałem dla Guns&Tuxedos. Jakiś czas temu nawet bieliznę zaprojektowałem, bo źle się czułem, nosząc ją z logo innej marki i własne perfumy.

Poza ubraniami projektuje Pan również meble? Skąd taki pomysł?

Zmieniałem swój dom, robiłem remont i szukałem mebli. Znalazłem samo badziewie, typowy tani paździerz. Jeśli wyszukałem jakiś ciekawych „perełek”, to kosztowały kilka tysięcy euro. Dlatego zdecydowałem, że zrobię swoje bezkompromisowe meble i tak zacząłem robić stoliki kawowe z jednolitego drewna – np. z grubej dziesięciocentymetrowej akacji czy dębu ze stelażem ze stali nierdzewnej, czyli takie meble, który przeżyją kolejne pokolenia.

Gdzie można kupić Pana meble?

Obecnie robię je głównie dla siebie. Współpracowałem z firmą z Zamościa, która je sprzedawała, ale ona przez pandemię zawiesiła swoją działalność. Mój stolik dębowy stoi w salonie Guns&Tuxedos w Soho na Mińskiej w Warszawie, a inne u mnie w domu.

Czyli projektowanie mebli to bardziej zabawa niż biznes?

Nie myślę o biznesie w tej kategorii, chociaż może powinienem i byłoby to dla mnie lepsze. Ale na chwilę obecną liczy się dla mnie przede wszystkim kreacja. Jestem projektantem, a nie biznesmenem i chyba to się już nie zmieni.

Zatem na razie pozostaje tworzenie kolekcji Guns&Tuxedos?

Tak. Jesienią wchodzi nowa kolekcja, nomen omen - REBEL.

A czy jest pomysł na inne marki w przyszłości?

Nigdy nie mów nigdy. Jak już wspominałem, trendy się zmieniają, a styl by Czapul pozostaje.

Dziękuję za rozmowę.