Tailors Club - klub dla eleganckich mężczyzn i nie tylko
Kuba Szymanek - Well.pl: Dlaczego zdecydował Pan się na założenie własnej marki, specjalizującej się w szyciu na miarę?
Michał Linke: Wywodzę się z rodziny rzemieślniczej. Mój dziadek prowadził zakład szewsko – dziewiarski. Moja mama również miała zakład krawiecki i to spory jak na tamte czasy. Nie ukrywam, że próbowałem uciec trochę od tej branży, ponieważ moja przygoda zawodowa rozpoczęła się na zupełnie innej płaszczyźnie i nie miała nic wspólnego z krawiectwem. Szedłem w kierunku marketingu i branży e-commerce. Zostałem dyrektorem marketingu, a później przejąłem również obowiązki działu szkoleń, który wspierał rozwój firmy. Uczyłem inne osoby ściągania miary i sprzedaży produktów szytych na miarę, które oferowaliśmy naszym klientom. Kolejne losy naturalnie potoczyły się w kierunku marki Tailors Club.
Skąd pomysł na nazwę Tailors Club?
Corem biznesu było szycie ubrań na miarę, ale chcieliśmy też stworzyć przestrzeń do wymiany doświadczeń pomiędzy osobami, które noszą nasze ubrania, a jednocześnie są członkami naszego klubu. Tailors Club to nie tylko miejsce wymiany myśli związanych ze stylem i ubraniami, ale również przestrzeń, w której przy kawie możemy dzielić się z innymi swoimi doświadczeniami. Wspólnie wymieniamy się opiniami o miejscach, w których ostatnio spędzaliśmy czas, czy też do której restauracji warto wybrać się na pyszną kolację. Podczas eventów, które organizujemy, nasi klienci i przyjaciele często nawiązują kontakt, co jest początkiem późniejszych relacji biznesowych. Bardzo dobrze pokazuje nam to, że tworzymy ciekawą i zgraną społeczność, która może ze sobą współpracować na wielu płaszczyznach.

Społeczność Tailors Club?
Tak. Uważam, że dzisiaj tym charakteryzuje się luksus ukierunkowany na klienta, że klient może do nas przyjść w dogodnym dla siebie momencie. Lokalizacja naszego Atelier w Warszawie jest w dogodnym miejscu, które pozwala na częste odwiedziny. Nasi styliści zawsze mają przestrzeń na rozmowy i spędzenia wspólnie czasu w miłej atmosferze. Często zdarza nam się przyjmować naszych klientów przed/bądź po godzinach otwarcia salonu, tak by spotkanie mogło się odbyć w jak najbardziej odpowiedniej porze. Oferujemy również unikalną usługę Private Tailoring, która umożliwia szycie odzieży na miarę bez wychodzenia z domu. Nasza usługa pozwala zaspokoić potrzeby klientów i zapewnić im odpowiednią obsługę, w dogodnym dla nich miejscu. Po wcześniejszej konsultacji, odwiedzamy klientów na terenie całej Polski, ale również poza nią. Jestem przekonany, że jest to nowy kierunek, którego jesteśmy pionierem w branży mody męskiej, jeśli chodzi o wyjście z salonu i tworzenie społeczności, a nie tylko dostarczanie produktu. Od samego początku staraliśmy się budować kawiarniany styl spotkań, gdzie mamy czas wypić kawę z klientem, spokojnie porozmawiać i ustalić szczegóły realizacji zamówienia.

Polecamy
Polecamy
Polski dżentelmen potrzebuje profesjonalistów
Czyli można zatem stwierdzić, że Tailors Club to więcej niż marka ubrań?
Oczywiście, że tak. Jak już wspomniałem, Tailors Club to społeczność krawców i dżentelmenów. Ludzi, którzy będą chcieli spędzać z nami jakościowo czas. Dzisiaj mogę powiedzieć, że staramy się budować dwa niezależne kluby, bardzo mocno współpracujące z nami. Z jednej strony klub klientów, którym dostarczamy usługę, plus wartość merytoryczną i jesteśmy dla nich wsparciem. A z drugiej strony jest klub krawców, z którymi również chcemy dzielić się naszymi doświadczeniami. Aktualnie prowadzimy rozmowy z krawcami w innych lokalizacjach. Chcemy być obecni w większej ilości miast, nie tylko w Warszawie i w Trójmieście.
Czy inwestowanie w modę męską w Polsce jest dużym ryzykiem, czy to ciężki biznes?
5 lat temu powiedziałbym, że nie, że trzeba iść w to i robić swoje. Dzisiaj jestem 5 lat dalej i po kolejnych inwestycjach chyba dłużej bym się nad tym zastanawiał.
Tailors Club jest obecny na rynku Polskim od 4 lat. Jak Pan ocenia te lata?
Na pewno były to ciężkie lata budowania marki w świadomości klientów. Pierwszy salon otworzyliśmy w Gdańsku w 2018 roku. Później pracowaliśmy nad otwarciem butiku w Warszawie. Po drodze trafiła się pandemia, która mocno pokrzyżowała nam plany. W międzyczasie bardzo rozwinęła się usługa Private Tailoring. Kolejnym krokiem było otworzenie salonu w stolicy, w najbardziej prestiżowym hotelu jakim jest Raffles Hotel Europejski w Warszawie.
Podsumowując ten czas, 5 lat temu wszystko sprawiało wrażenie prostszego niż było naprawdę. Początki nigdy nie były łatwe. Zdarzały się wyjazdy kilkukrotne do jednego klienta, które nie owocowały sprzedażą. Na szczęście, dzięki naszej wytrwałości osiągnęliśmy założone cele. Teraz, kiedy mamy dwa salony i zespół oddanych partnerów i pracowników, nasza praca jest bardziej przewidywalna, co też ułatwiło nam stworzenie społeczności Tailors Club, o której wspominałem wcześniej.

Co było w tym czasie największym wyzwaniem?
Na pewno zbudowanie czegoś od nowa jest bardzo dużym wyzwaniem. Budowaliśmy nowy zespół, który musiał mi zawierzyć, że to się uda. Wszyscy pracowaliśmy czasem nawet ponad nasze siły, ale się udało. Kiedy kolejne marki ponosiły straty, a niektóre po prostu zamykały się, my z małą strukturą i możliwością do szybkiej adaptacji zmieniliśmy nasz model biznesowy, tak by dostosować go do nowej rzeczywistości, co spowodowało, że dzisiejszy Tailors Club bardzo mocno różni się od założeń, które były ustalone na początku. Postawiliśmy na salony, na profesjonalną obsługę, na luksus, który możemy dać klientom w postaci dużej ilości czasu i profesjonalnych usług.
Jaka jest obecnie pozycja Tailors Club na rynku?
Chociaż garnitury na rynku sprzedają się obecnie słabiej, my idziemy w górę. Stale rośniemy i poszerzamy nasz asortyment. Na początku były to koszule i garnitury szyte na miarę. Później doszły do tego płaszcze, marynarki, torby, buty formalne, sneakersy, koszulki, jeansy i chinosy.
Polecamy
Polecamy
Szycie na miarę - feniks polskiej mody
Szycie na miarę koszul i garniturów wydaje się czymś oczywistym, a jak to wygląda z kolekcją casualową? Czy dużo osób decyduje się na szycie na miarę jeansów i personalizację butów?
Przesunięcie ze strony elegancji w stronę casualu to pokłosie pandemii. Menedżerowie wyższego szczebla widzą, że lepiej czują się na co dzień w pracy w mniej formalnym ubraniu niż garnitur, ale przy tym ciągle chcą wyglądać profesjonalnie. Dlatego decydują się na zakup dobrych jeansów, chinosów czy dobrze skrojonej marynarki i tworzą np. zestaw koordynowany.
Co prawda pandemia namieszała na rynku odzieżowym, ale moda na szycie na miarę przybiera na sile i coraz więcej firm oferuje tę usługę, już teraz nawet sieciówki, jak np. Bytom. Czy ciężko jest się przebić na rynku ze swoją ofertą?
Z tego co pamiętam z raportu KPMG, w Polsce przybyło około 2200 milionerów, zatem grono klientów mogących pozwolić sobie na korzystanie z usług szycia na miarę stale rośnie. I tutaj klient musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, jakie są jego oczekiwania. Czy ma to być wizyta w sklepie sieciowym, gdzie jedna osoba ściąga miarę, inna wydaje produkt, a jeszcze inna na koniec wylicza rachunek, czy wizyta w Atelier, gdzie uwaga stylisty skupiona jest właśnie na nim.
W szyciu na miarę liczą się emocje, które są zaszyte w garniturze. Korzystając z najlepszych rynkowych praktyk, wyrobiliśmy swój własny, unikatowy styl obsługi i charakter stylizowania klienta. Wbrew pozorom rynek dóbr luksusowych jest rynkiem, który nie jest jeszcze nasycony w Polsce. Nadal jest przestrzeń na nowe miejsca w branży krawieckiej.
Moim zdaniem ważne jest to, żeby branża szkoliła nowych krawców, dlatego, tak jak już powiedziałem wcześniej, staramy się zarażać pasją i uczyć uzdolnionych ludzi.

Na jakiem poziomie według Pana jest obecnie szycie na miarę w Polsce? Jak Pan to ocenia zarówno, jeśli chodzi o firmy i ich ofertę, jak również o klientów, ich wiedzę i podejście do tego tematu?
Rynek szycia miarowego był bardzo mocny w Polsce w przyszłości. Dzisiaj odradza się na nowo. Klienci są coraz bardziej świadomi tego, jak ważny jest strój, jak wpływa na pewność siebie i robienie dobrego pierwszego wrażenia. Będzie dobrze…
Moda to trendy, które zmieniają się regularnie z każdym sezonem. Jak trendy są odbierane przez taką firmę jak Tailors Club. Czy w usłudze szycia na miarę bierze się pod uwagę trendy?
Projektów „fashion” jest u nas około 30 proc. w ofercie. Oczywiście, znajdziemy u nas marynarki welurowe w stylu tej, którą miał Daniel Craig na premierze Bonda. Jednak większy odsetek stanowią klienci biznesowi, którzy stawiają na bardziej stonowane kolory jak odcienie granatu i bieli.
Obecnie, nasi klienci oczekują garniturów, które będą bardziej użytkowe. Skupiają się na tym, aby krój był nieco luźniejszy, tkanina odpowiednia dla danej pory roku, zwracając przy tym uwagę na stopień jej gniotliwości. Zatem bardziej niż na trendy patrzy się tutaj na sezonowość i pożądane cechy użytej przędzy. I oczywiście liczy się jakość, aby taki garnitur posłużył nam na lata.
Co według Pana każdy stylowy mężczyzna powinien mieć w szafie, żeby dobrze wyglądać?
Jeżeli dopiero zaczynamy przygodę z szyciem na miarę, to wskazane jest, aby postawić na ciemnogranatowy dobrze skrojony garnitur, a do tego białą i niebieską koszulę. To pozwoli nam stworzyć idealną bazę na początek. Do tego warto dobrać szare spodnie i wówczas mamy już dwa, zupełnie nowe zestawy. Zauważam duży trend, jeśli chodzi o płaszcze. Zaczęliśmy je doceniać, dobrze skrojoną dyplomatkę czy trencz, które dopełnią zestaw złożony z garnituru, szarych spodni oraz czarnych lub brązowych butów. To z pewnością sprawi, że będziemy zawsze dobrze wyglądać.
Polecamy