Slowskincare, czyli zrównoważona pielęgnacja w pigułce

- Zwolnijcie! - mówią do nas nowe trendy pielęgnacyjne, które w dużej mierze opierają się na słynnej już ideologii „slow life”. Nowa odsłona skinimalizmu, czyli slow skincare, zachęca wszystkich do porzucenia tony kosmetyków i powszechnej bylejakości na rzecz przyjemnej – acz nieubłaganej – konsekwencji.

Reklama

Wraz z rosnącą liczbą etycznych i „czystych” marek kosmetycznych wydaje się, że zrównoważone piękno, zaczyna przyciągać coraz więcej uwagi nie tylko konsumentów czy influencerów, ale także rynkowych gigantów beauty, którzy powoli przestają umieszczać na swoich produktach obietnice „błyskawicznych efektów”.

Coraz więcej urodowych marek mówi wprost: mój produkt jest skuteczny, ale na efekty musisz poczekać. 

I tak powoli naradzała się moda na slow skincare, która ceni sobie nie tylko jakość produktów i minimalizm kosmetyczny, ale także konsekwencję.

 

Na czym polega slow skincare?

W najprostszym rozumieniu slow skincare zakłada „odchudzenie naszej kosmetyczki”. Według tego trendu wcale nie musimy posiadać dziesiątek różnych produktów pielęgnacyjnych, żeby nasza skóra była świetlista, oczyszczona i miękka. Powiedzielibyśmy nawet, że jest zupełnie przeciwnie.

Według slow skincare każda z nas powinna posiadać tylko trzy kosmetyki do pielęgnacji:

  • płyn, masełko bądź mleczko oczyszczające,
  • serum mikrozłuszczające
  • krem nawilżający.

 

To urodowy trend, który z pewnością wpłynie pozytywnie na stan naszego portfela, ale kluczowe jest w nim jedno słowo: cierpliwość. Nie ma zmiłuj. Jeśli chcemy zobaczyć efekty na skórze, najważniejsza jest nastawienie na "długi dystans". 

 

Długodystansowa pielęgnacja – prawdziwa troska o skórę czy nuda?

Pielęgnacja długodystansowa jest zupełnym przeciwieństwem pr-owych „błyskawicznych efektów” w stosowaniu kosmetyków do pielęgnacji skóry. Zakłada, że jeśli rzeczywiście uzbroimy się w cierpliwość, produkty i skóra będą miały czas na to, żeby zacząć współdziałać.

Żadnych gwałtownych zmian, żadnych mega złuszczeń, żadnych maseczek w stylu „peel off” – nie powinniśmy zmuszać cery do szybkiej reakcji, tylko dbać o nią codziennie, ze szczególną troską o mikrobiom i warstwę ochronną.

A zatem proces odnowy i regeneracji skóry w pielęgnacji długodystansowej ma zachodzić powoli, ale systematycznie. Dzięki temu uzyskane przez nas efekty będą i lepsze, i równie długodystansowe.

 

Slow skincare – jakich kosmetyków używać?

Tak, koreańska pielęgnacja skóry w 10 krokach jest teraz w modzie, ale czy naprawdę potrzebujemy aż 10 różnych produktów do pielęgnacji skóry, by stała się promienna i zdrowa? Wiemy już, że nie.

Zatem zanim zdecydujemy się na zakup odpowiednich kosmetyków, powinniśmy poznać swój typ skóry. Dzięki temu dowiemy się, jakie składniki będą dla niej najlepsze.

Przede wszystkim warto zainwestować w produkty naturalne (najlepiej wolne od okrucieństwa). Dlaczego? Ponieważ nie zawierają one substancji drażniących, które mogą powodować zaostrzenia zaczerwienień i powstawanie kolejnych wyprysków.

Uważajmy szczególnie na produkty z wypełniaczami, takimi jak sztuczne barwniki i środki powierzchniowo czynne -PEG, - ponieważ mogą one być równie problematyczne, zwłaszcza dla skóry wrażliwej.

Dokonywanie świadomych wyborów jest korzystne nie tylko dla skóry, ale także dla środowiska. Kupowanie kosmetyków zrównoważonych marek, wspieranie lokalnych  firm oraz włączanie większej ilości pełnowartościowych posiłków roślinnych do diety będzie dobrym początkiem i dla nas, i dla świata.