Jakub Szymanek - Well.pl: Czy przez pandemię staliśmy się mniej eleganccy, a garnitury zostały schowane głęboko w szafie?
Michał Kędziora - Mr. Vintage: Zamknięcie w domach spowodowane pandemią nie zachęcało ani nie stwarzało okazji do noszenia garniturów, bo jeśli ktoś pracował przez pewien czas z domu, to trudno oczekiwać, by robił to w garniturze. Ale ten trend już był widoczny przed pandemią tzn. garnitury stały się strojami niemal wyłącznie okazjonalnymi np. na ślub lub inną uroczystość rodzinną. Ewentualnie do pracy, jeśli kogoś obowiązuje taki dress code, choć i tutaj wiele się zmieniło przez ostatnią dekadę. Jest jeszcze jedna opcja, że ktoś po prostu lubi nosić garnitur i chętnie zakłada go na co dzień, ale to jest niszowa grupa pasjonatów.
Myślę, że przez to pandemia zostawi trwały ślad w modzie męskiej. Wydaje się, że to tylko niecałe dwa lata, ale przez ten czas w modzie męskiej bardzo dużo zmieniło się. Jak rozmawiałem z różnymi markami, które specjalizują się w garniturach, to w tym czasie ich sprzedaż była tragiczna. Jeśli któraś z marek posiadała jeszcze w swojej ofercie ubrania casualowe, to były w stanie jakoś zbilansować sobie przychody, a ci, którzy sprzedawali wyłącznie garnitury, niestety nie.
Czy facet w garniturze to już przeszłość?
Czy zatem pandemia przesunie modę męską z elegancji w stronę casualu na stałe?
To już dzieje się. Myślę, że garnitur stanie się jeszcze bardziej niszowy niż jest teraz. Natomiast jestem przekonany, że prędzej, czy później powróci moda na noszenie garnituru, chociaż pewnie będzie on już trochę inaczej wyglądał niż obecnie. Tak to już jest z modą, że mniej więcej co 20 lat wracają trendy sprzed lat, więc niewykluczone, że tak też będzie z garniturami. Ludziom znudzi się casual, dresy i inne ubrania oversizowe. Na tym polega cykl życia mody, że ludzie szukają czegoś, co jest oryginalne i wyróżni ich wśród innych. Jeśli pewne trendy stają się zbyt popularne, to ludzie się od nich odwracają. Tak samo działa to w przypadku każdej innej branży.
Mieliśmy już swego czasu modę na bardzo lekką formę garnituru, w którym były przykrótkie spodnie i rękawy w marynarkach, dodatkowo wąskie klapy i krawat.
Tak, u wielu marek nadal ten trend jest widoczny, ale powoli przebijają się detale, o których już dawno zapomnieliśmy, bo ostatnio były popularne w latach 90: spodnie z wyższym stanem i szerszą nogawką, zakładki, mankiety, a w marynarkach szersze klapy. To też są trendy, które mniej więcej co dwie-trzy dekady wracały do mody męskiej. Czasami wydaje się, że coś co było, już nie wróci, ale ludzie szukają czegoś wyróżniającego się w danym momencie. I na tym polega moda.

Jak oszukuje się na metkach?
Jakiś czas temu przeprowadziłeś własne śledztwo, którego wynikiem było oszukiwanie niektórych sieciówek produkujących garnitury odnośnie materiałów. Czy takie czynniki mają wpływ na odchodzenie od garniturów?
Wydaje mi się, że nie. Ten temat w środowisku był dość mocno komentowany, ale jeśli chodzi o przeciętnego konsumenta, to przypuszczam, że nie za bardzo mogło go to zainteresować. A już na pewno nie zadziałało to w taki sposób, że klient mógł sobie pomyśleć: „skoro firmy oszukują ze składem surowcowym tkanin, to nie ja będę nosić garniturów”.
Dla wielu klientów tego rynku garniturowego priorytetem jest jednak niska cena i z tego też wynikały te oszustwa. Bo jeśli klienci oczekują garniturów za 600-700 zł, to firma im je daje. Ale nie oszukujmy się, że za taką cenę można sprzedawać garnitury wełniane (pomijam wyprzedaże) - a tak były oznaczane na metkach. Badania UOKiK wykazały, że w wielu przypadkach były to duże rozbieżności np. poliester był opisywany jako wełna.
Najgorsze jest to, że zwykły konsument nie ma w zasadzie możliwości, by na miejscu w sklepie to zweryfikować, bo w obecnych czasach tkaniny syntetyczne jak np. poliester, tak dobrze udają wełnę, że czasami naprawdę trudno jest je odróżnić, nawet osobom, które zajmują się tym tematem na co dzień.
Patrząc na polskie ulice i media społecznościowe, czy można stwierdzić, że jest coraz więcej osób, które jednak interesują się modą i ma dla nich znaczenie to, co zakładają na siebie?
W tej chwili może nie jest to już silnie rosnący trend, ale w ostatnich dziesięciu latach na pewno był. Zresztą przykład popularności mojego bloga i pierwszej książki też pokazuje, że kilka lat temu wielu mężczyzn zainteresowało się tą tematyką. Zaczęli szukać porad w internecie, zaczęli chętniej wydawać pieniądze na ubrania. Przypomnę, że w ostatniej dekadzie pojawiło się na naszym rynku wiele interesujących marek, których wcześniej nie było, co też pokazuje, że pojawili się klienci na taki bardziej wyselekcjonowany asortyment. Spójrzmy też na to, jaki boom w ostatnich latach przeżywa branża szycia miarowego, przecież dziesięć lat temu to była usługa dla dojrzałych mężczyzn, którzy nie mogli znaleźć odpowiedniego rozmiaru garnituru w sklepach. Dzisiaj korzystają z tego młodzi mężczyźni, którzy szukają tam indywidualnej obsługi, lepszej jakości i produktów unikalnych, szytych tylko dla nich.
Idąc w kierunku butików luksusowych czy niszowych sklepów z droższymi ubraniami dla osób świadomych swoich modowych wyborów. Jakbyś określił zakupy w takich miejscach? Luksus, fanaberia, coś innego?
Argumenty zakupowe są zapewne różne. Dla jednych będzie to prestiż, chęć pokazania swojego statusu i przynależności do pewnej grupy, ale są też osoby, które sięgają po takie produkty, bo wiedzą, że zazwyczaj stoi za tym lepsza jakość. Mężczyźni w tej kwestii są bardziej pragmatyczni niż kobiety. Oni nie kupią byle czego, tylko dlatego, że jest to obrandowane prestiżową metką. To tak jak z autami: mężczyźni patrzą na parametry techniczne, na niezawodność, a kobiety wybierają auto, kierując się częściej walorami estetycznymi (kolor, stylistyka, detale wnętrza). I to widać też w sklepach odzieżowych. Jeśli w męskiej kolekcji jakiś sweter kosztuje 400-500 zł, to z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że wykonany jest z naturalnych surowców (wełna, bawełna, kaszmir, jedwab), a w damskich kolekcjach za tę kwotę bardzo często będzie to akryl, poliester, poliamid.

I tu nasuwa się pytanie, czy lepiej zainwestować w jedną rzecz lepszej jakości, czy iść po kilka tańszych do sieciówek?
Ja jestem zwolennikiem zasady, że lepiej jest mieć mniej, ale lepszej jakości, niż więcej, ale byle jakiej jakości. Zamiast mieć dwie pary dżinsów z sieciówki, lepiej jest mieć jedną parę od marki, która w tym asortymencie się specjalizuje. Będą prawdopodobnie lepiej zaprojektowane, lepiej wykonane, dłużej nam posłużą. To oczywiście nie oznacza, że w sieciówkach nie można kupić dobrych produktów. Można, tylko trzeba mieć pewną wprawę w tym, jak odróżniać produkt dobry od słabego. Z tym kupowaniem droższych rzeczy jest też tak, że po prostu bardziej o nie dbamy, bo mamy świadomość, że kosztowały nas więcej. A skoro dbamy o nie bardziej, to prawdopodobnie posłużą nam dłużej.
Wszyscy robią casual
A zauważasz to, że marki garniturowe takie jak Vistula czy Bytom, kiedyś kojarzone z eleganckimi koszulami i garniturami, obecnie przesunęły swoje kolekcje w stronę casualu? Czy to kierunek, w którym będzie iść moda męska?
Jak najbardziej, to widać od kilku lat, ale nie tylko u nas, ale też u topowych marek zagranicznych, które przez lata słynęły z klasycznej i konserwatywnej oferty (głównie garnitury), a dzisiaj można u nich kupić dresy, sneakersy i bawełniane bluzy z dużym logo. Mam tu na myśli takie marki jak Ermenegildo Zegna, Corneliani czy Kiton. Nasze marki też idą w tym kierunku. W Vistuli to już od wielu lat można kupić dresy i inne casualowe ubrania, a garniturów jest coraz mniej. Bytom również zmienił się w ostatnich latach, choć może nie tyle stylistycznie, co cenowo. Gdy dziesięć lat temu zaczęła się reaktywacja Bytomia, to ich komunikacja wskazywała, że będzie to polska marka premium. Dzisiaj, czyli po dziesięciu latach ich sklepy nie są już tak eleganckie, jest tam coraz mniej garniturów, a ceny niektórych produktów pozycjonują ich na poziomie popularnych sieciówek. Na przykład koszulki polo na wyprzedaży kosztują u nich tyle co w H&M (40-50 zł).
Z czego to wynika?
Po pierwsze, marki, które dotychczas specjalizowały się w odzieży eleganckiej, muszą szukać alternatywnych źródeł przychodu, bo odzież formalna sprzedaje się słabo w dzisiejszych czasach. Po drugie, wyraźnie widać, że marki nie chcą za wszelką cenę podnosić cen, bo boją się, że stracą część klientów albo ci klienci nie będą robić zakupów tak często. Niestety ma to wpływ na jakość produktów, bo skoro cały czas jest presja niskiej ceny, to marki muszą gdzieś szukać oszczędności. Często jest to tańsza tkanina/dzianina albo podwykonawca - producent o mniej wyśrubowanych standardach jakościowych.
Rzeczywiście, jeszcze kilka lat temu kupiłem w Vistuli płaszcz 100 proc. wełna, a teraz ciężko o taki w ich ofercie, bo zazwyczaj ma w składzie domieszki innych materiałów. Natomiast jeśli jest 100 proc wełny, to wówczas cena jest kosmiczna. Podobnie wygląda sytuacja w Bytomiu.
To prawda, chociaż jeszcze w odzieży formalnej aż tak bardzo nie widać tego spadku jakościowego. Mężczyzna bez trudu kupi w każdej galerii handlowej garnitur, marynarkę czy płaszcz z wełny, a kobiety już tak łatwo nie mają. To obniżenie jakości widać przede wszystkim w asortymencie casualowym: swetry, chinosy, t-shirty, dżinsy, kurtki. Kiedyś dżinsy można było nosić nawet kilkanaście lat, dzisiaj nierzadko po jednym sezonie są już przetarte i zużyte.
Myślisz, że w tym kierunku moda męska będzie się przesuwać?
Nie tylko męska, lecz ogólnie moda. Obawiam się, że tak. Dzisiaj priorytetem wielu marek jest sprzedaż jak największych ilości ubrań. Chodzi o efekt skali i w sumie nie ma się co dziwić, bo to jest biznes, a nie działalność społeczna. Niestety ma to wpływ na jakość. Firmy wolą sprzedawać więcej ubrań gorszej jakości niż mniej, ale lepszej jakości. Ale to też nie jest tak, że jest to wina wyłącznie firm sprzedających odzież, bo przecież one bardzo skrupulatnie badają potrzeby klientów. Jeśli z tych badań wychodzi im, że ich klient nie kupi dżinsów, jeśli będą droższe niż 200 zł, to oni takie dżinsy im wyprodukują. Na szczęście coraz więcej mówi się o świadomym kupowaniu i wśród moich znajomych też widzę, że sami też kupują mniej i bardziej rozważnie.

Spodobał Ci się Well.pl? Obserwuj nas na Instagramie!
Świąteczny dress code
Czy zbliżające się święta to dobra okazja, żeby wrócić do elegancji i zamienić dresy na garnitur?
Okazja dobra, ale szczerze mówiąc, wątpię, by to nastąpiło. W ostatnich latach obserwuję, że mocno zmienił się „rodzinny dress code”. Widać to na przykładzie mody ślubnej, ale też innych imprez rodzinnych. Ludzie chcą się czuć w swoich gronie swobodnie i naturalnie, dlatego coraz rzadziej spotyka się takie klasyczne garnitury na rodzinnych spotkaniach. Poza tym w ostatnich kilkunastu miesiącach, spędziliśmy dużo więcej czasu w domu (z wiadomych względów) i stał się on dla nas taką oazą luzu. Dlatego wiele osób nie wróci do garniturów w święta, podczas których w głównej mierze spędzamy czas właśnie w domu, w gronie rodzinnym. Chyba że są rodziny, w których jest ta formalność kultywowana od lat, to czemu nie.
Facet w teatrze, czyli jak ubrać się na wyjątkowe wyjście?
A wyjście na kolację czy do filharmonii może być dobrym pretekstem do przywrócenia elegancji?
Oczywiście, choć i tam wiele się zmieniło. Dzisiaj naprawdę rzadko spotyka się tam eleganckie garnitury, już nie wspominając o smokingach. Zazwyczaj jest to marynarka i koszula, ale zdarzają się też dżinsy i swetry.
Ostatnie 10 lat to duże zmiany w modzie męskiej, a okres pandemii jeszcze to pogłębił, bo ludzie przerzucili się na ubrania dzianinowe, wygodne, oversizowe. Wydaje się, że 10 lat to mało, natomiast patrząc ogólnie na oś czasu historii mody męskiej, to w tym czasie zaszły naprawdę duże zmiany.
Nawet polskie marki jak np. Zaremba, które szyły na miarę, przesunęły swoją ofertę bardziej w stronę casualu.
Rzeczywiście, Maciej Zaremba od kilku lat wprowadza do oferty bardziej casualowe produkty, co pokazuje, że jego klienci też szukają mniej konserwatywnych ubrań i dodatków. Oczywiście tak renomowane pracownie krawieckie raczej nigdy nie będą narzekać na brak klientów szyjących garnitury czy smokingi, ale jeśli chce się prowadzić nowoczesny biznes, to trzeba przyglądać się światowym trendom, analizować to, co dzieje się, czego oczekuje klient.
Czy moda na eleganckie zestawy na co dzień powróci?
Myślę, że tak, bo ludzie zatęsknią za czymś innym. Teraz mamy zalew odzieży casualowej, bardzo wygodnej, ale liczę na to, że gdy już rynek będzie nasycony takim asortymentem, to za kilka lat powróci moda na marynarkę i garnitur.
A elegancja rodem z filmu „Vabank”? Czy tak dobrze ubranych panów na co dzień zobaczymy jeszcze?
Możliwe, bo tak jak już wspomniałem, z modą tak jest, że co 20-30 lat wracają trendy, które wydawało nam się, że już nigdy nie wrócą. Dobrym przykładem są dżinsy. Jeszcze nie tak dawno był czas, gdy dżinsy męskie zaczynały przypominać damskie leginsy, tak były wąskie i dopasowane. W tej chwili do mody wróciła już nogawka standardowa, a pewnie wkrótce wrócą także dzwony, co widać już u kilku marek.

Prezent dla mężczyzny na Boże Narodzenie
Chciałbym wrócić jeszcze do świąt. Czy poszczególne elementy garderoby to dobry pomysł na prezent dla mężczyzny?
Najlepszy prezent jest taki, który będzie przez kogoś używany, w przypadku ubrań noszony. Jeśli komuś chcemy dać krawat, to niech ten krawat będzie co najmniej kilka razy w roku założony. A jeśli ktoś nosi t-shirty i w ogóle nie nosi krawatów, to wtedy taki prezent jest nietrafiony.
Trzeba próbować znaleźć prezent, który jest bliski zainteresowaniom osoby obdarowywanej. Jeśli ktoś lubi modę, dobrym prezentem będzie np. poszetka lub album o modzie. Jak ktoś się interesuje kulinariami, to może jakiś voucher na warsztaty kulinarne. Dla fanów wina dobrym prezentem będzie wino lub akcesoria do niego.
Zawsze jestem zwolennikiem, aby nie próbować kupować uniwersalnych produktów jak skarpetki czy krawat. Jest wiele takich klasyków prezentowych, które lądują w szufladzie, a później po latach w kontenerze z odzieżą. Jeśli ktoś chce zrobić dobry prezent, niech będzie to taki, który trafi w zainteresowania jak krawat czy książka. Skarpetek i bielizny nie kupujemy.
Czy z racji twojej pasji dostajesz prezenty związane z modą, czy wręcz przeciwnie?
Od paru lat ograniczyliśmy kupowanie prezentów, zazwyczaj są to drobiazgi. Jeśli chodzi o prezenty modowe w moim przypadku, to zdarzają się książki modowe. Natomiast jeśli chodzi o elementy garderoby jak poszetka czy skarpetki, to nie. Mam tego pod dostatkiem i raczej wszyscy wiedzą, że nie potrzebuję więcej.
Prezent, który sprawił ci najwięcej radości?
Trudno mi wskazać jeden. Każdy dawany od serca jest dobrym prezentem. Mam słabość do słodyczy, więc te związane z czekoladą są dla mnie prezentami najlepszymi (śmiech).
Tym miłym akcentem dziękuję za rozmowę, życząc wesołych świąt i samych trafionych prezentów!