Data 22 października 2021 roku była bardzo istotna we wciąż jeszcze rozwijającej się karierze Timothée Chalameta. Tego dnia miały bowiem premierę dwa filmy z jego udziałem – „Diuna”, epicki blockbuster w reżyserii Denisa Villeneuve z budżetem 165 mln dolarów i widokami na nową franczyzę na miarę Marvela i „Gwiezdnych Wojen” oraz artystyczny film Wesa Andersona pt. „Kurier francuski z Liberty, Kansas Evening Sun”, w którym Chalamet gra wrażliwego studenta ruchu oporu. Dwa przeciwstawne bieguny filmowe, dwie zupełnie inne role, dwa odmienne rodzaje wrażliwości, jeden aktor.
Timothée Chalamet - kim jest aktor "Diuny"?
Te dwie zbiegające się ze sobą premiery idealnie obrazują wizerunek Timothée Chalameta. Z jednej strony jest aktorem, któremu Warner Bros powierza główną rolę w swoim najnowszym blockbusterze, z drugiej staje się gwiazdą ambitnego kina podbijającego serca krytyków na festiwalach filmowych.
Z jednej strony jest gwiazdą światowego formatu i uwielbianym celebrytą, z drugiej zwykłym, skromnym chłopakiem o poetyckiej duszy i rozbrajającym usposobieniu. Jest sobą i wszyscy dookoła zdają się go za to uwielbiać.
Timothée Chalamet - nie taki zwyczajny chłopak z Manhattanu
Chalamet urodził się i dorastał w Nowym Jorku na Manhattanie. Jego mama, Amerykanka żydowsko-rosyjskiego pochodzenia, była agentką nieruchomości i broadwayowską aktorką. Jego ojciec pochodził z Nimes we Francji i był redaktorem w UNICEF, natomiast dziadek – był filmowym scenarzystą.
Timmy, jak bywa pieszczotliwie nazywany, od małego miał więc kontakt ze sztuką. Już jako dziecko grywał w reklamach telewizyjnych i nowojorskich teatrach. Później uczęszczał do artystycznego liceum LaGuardia, gdzie jego znajomymi z klasy byli m.in. Ansel Elgort (gwiazda filmu „Baby Driver”) i córka Madonny Lourdes Leon, z którą zresztą przez jakiś czas się spotykał.
Timothée Chalamet - filmy
Swój debiut na wielkim ekranie zaliczył w 2014 roku u boku Matthew McConaughey’a w roli jego syna w filmie „Interstellar”. To miała być przepustka młodego Chalameta do wielkiej kariery, ale wówczas nic takiego nie miało miejsca. Przez następne lata krótko uczęszczał na Uniwersytet Columbia, którego nie ukończył, i czekał na swoją szansę, unikając długoterminowych zobowiązań kontraktowych, które zaszufladkowałyby go jako aktora jednej roli.
– Nie żeby tych okazji było jakoś wiele – wspominał Timothée Chalamet w wywiadzie dla magazynu „Time” – ale miałem mentalność biegacza długodystansowego, co jest trudne, gdy wszędzie dookoła jest pełno pokus gwarantujących natychmiastową nagrodę.
W końcu los uśmiechnął się jednak do Chalameta w 2017 roku. Jego elektryzujący występ u boku Armie Hammera w kameralnym dramacie „Call me by your name” („Tamte dni, tamte noce” – red.), opowiadającym o homoseksualnym wakacyjnym romansie między chłopakiem a dorosłym mężczyzną, zapewnił Timmy’emu natychmiastową sławę i nominacje do Złotych Globów i Oscara.
Timothée Chalamet miał wówczas 22 lata i został trzecim najmłodszym nominowanym w kategorii najlepszy aktor w historii Oscarów. Poza tym został też najmłodszym zwycięzcą nagrody nowojorskich krytyków filmowych. Aktualnie ma na swoim koncie 10 nagród w różnych konkursach filmowych i ponad 20 nominacji.
Po występie w „Call me by your name” poszło już z górki. Jeszcze w tym samym roku pojawił się w nominowanym do Oscara „Lady Bird”, a rok później we wstrząsającym dramacie „Mój piękny syn” oraz w filmowej adaptacji powieści „Małe kobietki”. Każdy z tych występów zapewnił mu uznanie krytyków i publiki, a niesamowita charyzma i talent, które Timothée Chalamet zaprezentował, oraz aura specyficznej, hipnotyzującej poetyckości ostatecznie doprowadziły nie tylko do wybuchu popularności młodego aktora, ale też do częściowej redefinicji wizerunku współczesnej męskiej gwiazdy filmowej.
Timothée Chalamet - wrażliwiec, nie super samiec
Role Chalameta z reguły korespondują z jego aurą poetyckości i wrażliwości – są bardziej emocjonalne, ekspresyjne, niejednoznaczne. Sam Timmy nie jest też kipiącym testosteronem samcem alfa, a raczej delikatnym chłopakiem o androgenicznej urodzie.
– Timothée jest troskliwym, poetyckim duchem – mówił o młodym aktorze reżyser „Diuny” Denis Villeneuve. – Zawsze jestem pod wrażeniem jego pięknej wrażliwości.
To między innymi właśnie te cechy czynią go idealnym kandydatem do tak skrajnych ról jak te w „Diunie” i „Kurierze francuskim z Liberty, Kansas Evening Sun”. „Diuna” pod wizualnymi fajerwerkami skrywa bowiem głębsze przesłanie płynące z literackiego pierwowzoru – poszanowanie natury, ostrzeżenia przed mentalnością kolonialną i wszechobecną technologią.
Ikona młodego pokolenia
Zresztą Timothée Chalamet, jako przedstawiciel pokolenia millenialsów urodzony w 1995 roku, głęboko wierzy w te wartości. Swojej popularności i mediów społecznościowych używa jako platformy do szerzenia świadomości o katastrofie klimatycznej, walki o równość czy informowaniu o istotności zdrowia psychicznego. Ostatnio znalazł się nawet na okładce magazynu „Time” jako przedstawiciel „Nowego pokolenia liderów”.
Timothée Chalamet - twarz młodego pokolenia
Nie boi się też wyrażać siebie poprzez ekstrawagancki ubiór lub inną działalność artystyczną. Nagrał na przykład intro na album „Man on the Moon” swojego idola z lat dziecięcych rapera Kid Cudiego. Jest przy tym wszystkim autentyczny, nie szuka na siłę poklasku i zdaje się mieć do siebie ogromny dystans. Przeraża go np. nazywanie go „gwiazdą filmową”.
Nic więc dziwnego, że ta mieszanka bezpretensjonalności, charyzmy i autentycznego talentu uczyniła Timothée Chalameta – nieco wbrew niemu samemu – ikoną i twarzą młodego pokolenia oraz ulubieńcem mediów, celebrytów i fanów. I w tym kontekście aktorka Zoe Lister-Jones wrzucająca na Instagram fotki we własnej roboty koszulce z napisem „Chalamet and Chill” zupełnie przestaje dziwić.
W niedalekiej przyszłości będziemy mieli okazję poznać jeszcze jedno oblicze Timothée Chalameta. Aktor wcieli się bowiem w rolę szalonego Willy’ego Wonky w zapowiedzianym na marzec 2023 roku filmie „Wonka”.