Polska "Emily w Paryżu" 

Aleksandra Nagel – Well.pl: Jak to się stało, że dzisiaj mieszkasz nie w Polsce, a w Paryżu?

Reklama

Zosia Sikora: Szybko zaczęłam uczyć się języka francuskiego, zrobiłam Erasmusa w Bordeaux, potem zrobiłam sobie rok przerwy przed magisterką, który spędziłam właśnie tutaj. Moja fascynacja Francją zaczęła się już w bardzo młodym wieku. Podejrzewam, że przez to, że z językiem francuskim miałam styczność już od dziecka, chodząc do szkoły baletowej. Ale to tak naprawdę Erasmus w Bordeaux, po którym postanowiłam zrobić gap year w Paryżu, w końcu pozwolił mi na ten odważny krok. To już 3 lata, od kiedy mieszkam w Paryżu.


Tysiące osób marzy o mieszkaniu w Paryżu. Równie wiele marzy o pracy w branży fashion. Tobie udało się jedno i drugie. Sporo to Ciebie kosztowało?
Jeszcze do niedawna ja również należałam do tych marzycieli. To była dla mnie dość długa i ciężka droga, bo kosztowała mnie lata nauki języka, wiele przeprowadzek, a później wspinania się na kolejne szczeble w modowej hierarchii.

W Paryżu jednak nikogo nie dziwi, to, że ktoś pracuje w Hermès czy Dior, ale dla mnie jest to niesamowite wyróżnienie, z którego jestem bardzo dumna. I mogę powiedzieć, że było warto, choć zaczynałam od pracy w sklepie.


Zwykła ekspedientka?
Tak, w The Odder Side. To była moja pierwsza praca. Jak widać, da się przejść od zwyczajnej ekspedientki do stanowiska wyższego szczebla w luksusowej marce. Trzeba być tylko cierpliwym i znaleźć swoją niszę. Ja swoją znalazłam w digitalu.

 

Luksus w internecie 

No właśnie, jeszcze kilka lat temu wielkie marki luksusowe i światowe domy mody traktowały internet ze sporym dystansem. Digital kojarzył się z masowością, a luksusowe marki chciały być ekskluzywne. Jak dzisiaj na internet patrzy Hermes czy Dior, w którym obecnie pracujesz?

Było dokładnie tak, jak mówisz. Miałam to szczęście, że szukałam pracy w digitalu w czasie, kiedy był on w momencie ogromnego rozwoju. Zrozumiały, że muszą iść z duchem czasu. Dziś żadna luksusowa marka modowa nie przeżyłaby bez internetu. To jedno z największych źródeł dochodu.

Zosia Sikora - polska Zosia Sikora - polska

Szczególnie teraz, w trakcie pandemii. Czy klient marki luksusowej różni się czymś od klienta marki masowej?
Oczywiście jest spora różnica. Marka luksusowa nie może pozwolić sobie na to, żeby usługa e-commerce była na niższym poziomie, niż ta w butiku. Luksusowe marki w digitalu dążą więc do perfekcji, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, by sprostać oczekiwaniom tego najbardziej wymagającego klienta. Wszystko, począwszy od opakowania, przez nawigację strony internetowej, wysyłkę, aż do zawartości, musi być doskonałe.


To teoretycznie nie powinno być dla nich trudne…
Pamiętaj, że marki luksusowe muszą w ekspresowym tempie nadrobić lata opóźnienia, jeśli chodzi o digital, w stosunku do na przykład sieciówek. Nie dość, że muszą nadrobić to opóźnienie w online’ie, to jeszcze muszą dostarczać najlepsze produkty i w najlepszym wydaniu.


To przejdźmy do konkretów. Gdybym chciała sobie zamówić przez internet torebkę Hermes, to co tak naprawdę dostaję?
Gdybyś chciała zamówić torebkę Birkin, to niestety, ale byś jej online nie dostała, bo na nią w butikach trzeba czekać w kolejce. Każda marka ma własną wizję asortymentu online. Często jest tak, że te najbardziej popularne lub kultowe produkty nie są dostępne online, albo są dostępne w ograniczonej liczbie.


Czyli jednak nie ma „równości”. (śmiech) W takim razie zamawiam pasek. Co dostaję?
Jeśli jesteśmy przy marce Hermes, to dostajesz eleganckie pomarańczowe pudełko, jak w butiku, a w środku swój wymarzony pasek. Marki dążą do tego, by sama dostawa była tak luksusowa, jak wizyta w butiku, ale tu jest jeszcze spore pole do rozwoju.

Na przykład Louis Vuitton miał różne inicjatywy w czasie pandemii. Do klientów przyjeżdżały pięknie udekorowane busiki, a w środku masa produktów, które klient może przymierzyć w domu, bez wychodzenia do sklepu, i wybrać to, co podoba mu się najbardziej.


Czyli luksusowe marki dążą do personalizacji swoich produktów?
Tak, totalnie. Wydaje mi się, że nowe technologie pozwolą luksusowym markom rozwijać bardzo intymną relację z klientami. Pole do popisu jest spore, ale na pewno największe domy mody dążą do tego, by budować silną więź między marką a klientem, opartą na emocjach i unikatowych doświadczeniach.


Opowiedz mi o swoim życiu w Paryżu. Czujesz się taką polską „Emily w Paryżu”? W sumie Sophie in Paris brzmi bardzo dobrze! Wszyscy zachwycamy się tym serialem, ale czy rzeczywiście doświadczyłaś wszystkich stereotypów o Francuzach, które są pokazane w produkcji?
Wydaje mi się, że „Emily w Paryżu” jest serialem, który pokazuje Paryż sprzed wielu lat. Ten serial nie jest tak bardzo nowoczesny, jak mogłoby się wydawać. Może kiedyś, już sporo lat temu, Francuzi mogli tak traktować obcokrajowców, jeśli chodzi o język i ich sposób bycia, ale teraz środowisko w Paryżu jest bardzo międzynarodowe, więc to tylko serialowa fabuła, a nie rzeczywistość.
Nigdy nie miałam odczucia, że jestem traktowana inaczej, czy z góry. W moim dziale są osoby z różnych krajów i naprawdę nikt nie robi z tego takiego wydarzenia, jak jest to pokazane w serialu.

Zosia Sikora - Polka, która pracuje dla Diora/ Instagram Zosia Sikora - Polka, która pracuje dla Diora/ Instagram

 

Zamożność po francusku 

To zahaczmy o jeszcze jeden stereotyp, czyli luksusowe butiki. Wiele Polaków mniej zamożnych lub aspirujących omija takie miejsca szerokim łukiem. Boi się zajrzeć, bo obawia się, że zostanie potraktowana jak Julia Roberts w „Pretty Woman”. Obawiamy się obsługi i tego, że nie potraktuje nas poważnie, a nawet źle. Czy podobnie jest we Francji?

Doskonale wiem, jak to jest wejść do luksusowego sklepu w Polsce i czuć się źle, nie na swoim miejscu. Na szczęście we Francji wygląda to zupełnie inaczej. Tutaj, a szczególnie w Paryżu, sklepy są otwarte dla wszystkich.


Sama uwielbiam chodzić po luksusowych butikach, ale to nie oznacza, że chcę coś kupić. Chodzę, oglądam, zapoznaję się z trendami, nowymi produktami konkurencji. Nigdy nie poczułam się tak, jak czasami czułam się w Polsce. Być może to wynika z liczby osób, które odwiedzają takie butiki w Paryżu. Jest ich więcej, z różnych stron świata. Ekspedienci oczywiście potrafią wyczuć, kto jest zainteresowany kupnem bądź informacją o produkcie i kierują więcej atencji w stronę takich klientów. Jednak wszyscy są w butikach mile widziani.


Dlaczego paryskie butiki największych domów mody są otwarte na „oglądacza”, a nie tylko na klienta?
Dla luksusowych marek ten ruch w sklepie - nawet jeśli te osoby nie mają zamiaru nic kupić - jest bardzo ważny. Właśnie tak budowana jest miłość do marki czy produktu. „Oglądacz” być może dzisiaj nic nie kupi, ale za kilka lat, kiedy będą mogły sobie na to pozwolić, będą szukały na przykład wyjątkowego prezentu, wrócą do tego butiku i kupią. To cenny klient, nawet jeśli miałby kupić tylko apaszkę czy portfel. Rola oglądacza jest bardzo ważna i buduje renomę marki. Ci wszyscy ludzie przychodzą przecież podziwiać!


Czy właśnie po to, by docenić, a także „spieniężyć” tego mniej zamożnego, aspirującego klienta, największe domy mody tworzą różnego rodzaju kolekcje małych dodatków, kosmetyków, perfum itp.? Ja to rozumiem tak: „nie kogoś na torebkę Chanel, ale na perfumy już tak”. Ostatnio Hermes, w którym pracowałaś, zdecydował się na wypuszczenie linii kosmetyków do makijażu!

Hermes zdecydował się na branżę beauty dość późno, ale same produkty były bardzo wyczekiwane. Moim zdaniem ich kosmetyki to prawdziwe dzieła sztuki! Wracając do pytania o tej „drobniejszy asortyment” domów mody, na pewno powstaje to po to, by budować relacje również z tym mniej zamożnym klientem. Jednocześnie to sposób na wzmocnienie emocjonalnego związku z tymi klientami, których już dom mody ma, poszerzenie ich potrzeb o nowe produkty.


Zadam Ci prowokacyjne pytanie – po czym można rozpoznać zamożnego Francuza lub Francuzkę?
Bardzo trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, bo Francuzi totalnie nie obnoszą się ze swoim statusem społecznym. Nie jest to tak widoczne, jak na przykład w Polsce, gdzie wciąż duże znaczenie dla klientów mają widoczne loga marek. To bogactwo w Paryżu zauważalne jest tylko w niuansach, dobry materiał płaszcza, dyskretna torebka jakiejś marki…
Zamożność czy zainteresowanie modą danej osoby w Paryżu ja zauważam bardziej w niuansach takich jak dobry materiał płaszcza, skórzana torebka, buty limitowanej kolekcji czy dodatki od niszowego projektanta.
W Paryżu możesz spotkać studentkę z torebką Chanel, którą dostała od mamy czy babci, jednak niekoniecznie musi być to oznaką statusu społecznego. Moim zdaniem moda i paryskie wyczucie stylu nie mają wiele wspólnego z zawartością portfela.

Zosia Sikora - polska Zosia Sikora - polska

Paryż - miasto kontrastów 

Za co najbardziej kochasz Paryż?
Często sobie zadaje to pytanie i to zazwyczaj w takich dziwnych momentach. (śmiech) Na przykład idę rano ulicą, jest 7:30 rano, a w kawiarni już siedzą ludzie, gdzieś ktoś sobie śpiewa… To są te magiczne momenty, które sprawiają, że kocham Paryż. Kocham mentalność ludzi, piękno architektury, klimat. Warto się w Paryżu zgubić i poodkrywać nowe miejsca, których nie ma w przewodnikach. Poza tym niesamowicie fascynuje mnie, jak ubierają się, zachowują, jedzą paryżanie. Ten paryski styl życia jest niesamowity!


A czego w Paryżu nie znosisz? (śmiech) Jest coś, z czym musiałaś się zmierzyć, gdy zaczynałaś mieszkać w tym mieście po raz pierwszy?
To prawda, że z jednej strony wszystko wygląda jak marzenie, z drugiej - Paryż jest ciężkim miastem. Trzeba je kochać, żeby się w nim odnaleźć. Zauważ, że Paryż nie jest duży, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko dzielnice bez przedmieść, a przechodzą przez niego miliony ludzi dziennie.


Niedawno słucham podcastu z paryskim architektem, w którym tłumaczył on, jak ogromnym wyzwaniem dla miasta jest tak duży przepływ osób.
Poranne metro, pójście do modnej lub bardziej turystycznej kawiarni czy nawet zakupy w zwykłej Zarze mogą zmienić się w koszmar stania w kolejkach i przepychania się między ludźmi. Najbardziej odczuwam to w weekendy, kiedy jestem nastawiona na odpoczynek po ciężkim tygodniu pracy.


Czyli nie jest tak idealnie, jak w „Emily w Paryżu”!
Momentami na pewno nie.


Gdzie widzisz siebie Zosiu za pięć la? Nadal chcesz rozwijać się w digitalu?
Po kilku latach w digitalu chciałabym dalej rozwijać się w tym kierunku. Obecnie pracuję w domu mody Dior w e-merchandisingu. Wydaję mi się, że jest to bardzo ciekawy moment na rozwój w dziedzinie e-commercu, szczególnie w segmencie marek luksusowych. W kolejnych latach mam nadzieję, że będę miała okazję pracy nad kwestiami strategicznymi i planowaniem długofalowego rozwoju marek. Zobaczymy jakie nowe możliwości się przede mną otworzą.

Polka w Paryżu - Zosia Sikora / Instagram Polka w Paryżu - Zosia Sikora / Instagram


Trzy rzeczy, które Twoim zdaniem ma w swojej szafie każda paryżanka to…?
Paryżanki mają niesamowitą pewność siebie i potrafią to podkreślić swoim ubraniem. Obserwuję moje koleżanki w pracy i wciąż nie mogę się nadziwić! Na pewno mają w szafie klasyczny trencz czy dobrą torebkę, ale nie boją się też nieoczywistych połączeń. Bawią się kolorami, noszą nieoczywiste dodatki. Jest więc w tym również sporo nonszalancji.