Robert Oppenheimer, w którego rolę wcielił się w filmie Christophera Nolana Cillian Murphy, zasłynął z tego, że przewodził pracom nad pierwszą na świecie bombą atomową. Życie fizyka to jednak nie tylko nudne laboratorium, a także wiele intrygujących historii i ciekawostek. Oto kilka z nich! 

Reklama

Robert Oppenheimer: Kiedy miał 12 lat, zaproszono go na wykład

Od siódmego roku życia Robert Oppenheimer fascynował się kryształami. Stał się fanatycznym kolekcjonerem minerałów i używając domowej maszyny do pisana, rozpoczął długą i szczegółową korespondencję z lokalnymi geologami.

Jeden z nich, nieświadomy, że pisze z 12-latkiem, zaprosił Roberta Oppenheimera do wygłoszenia wykładu w nowojorskim Klubie Mineralogii. Młody naukowiec chciał, aby jego ojciec wyjaśnił zaistniałą pomyłkę, ale ogarnięty ekscytacją rodzic namawiał syna do wystąpienia.

Sala zaskoczonych geologów wybuchła śmiechem na wieść, że ich tajemniczym korespondentem był nastolatek. Badacze szybko znaleźli dostawkę, aby 12-latek dosięgnął w ogóle do mównicy. Robert Oppenheimer ostatecznie wygłosił swoje przemówienie i… spotkał się z gromkim aplauzem.

Robert Opphenheimer jako pierwszy wysunął tezę o istnieniu czarnych dziur?

Robert Oppenheimer był bardzo ciekawy świata i nauki, a ta ciekawość nie raz doprowadziła go w miejsca, których kompletnie się nie spodziewał.

Po zapoznaniu się z astrofizyką badacz zaczął publikować artykuły na temat teoretycznych, jeszcze nieodkrytych, obiektów kosmicznych.

Jego najbardziej oszałamiające astrofizyczne przewidywania pojawiły się w 1939 roku w artykule pt. "On Continued Gravitational Contraction", który naukowiec napisał wraz ze swoim ówczesnym studentem Hartlandem Snyderem. Autorzy tekstu snuli domysły na temat głębi kosmosu i "umierających gwiazd", których przyciąganie grawitacyjne przekracza produkowaną przez nie energię. 

Tekst nie spotkał się wówczas z dużym zainteresowaniem, ale został później ponownie odkryty przez fizyków, którzy zdali sobie sprawę, że Robert Oppenheimer przewidział istnienie czarnych dziur.

 

Podobno Oppenheimer otruł swojego nauczyciela

Podczas studiów doktoranckich z fizyki Oppenheimer przeżywał trudne chwile. Jego intensywne problemy emocjonalne i poczucie rosnącej izolacji doprowadziły go do okresu głębokiej depresji.

Jego opiekunem w Cambridge był Patrick Maynard Stuart Blackett, inteligentny i utalentowany fizyk eksperymentalny, który popchnął swojego ucznia do pracy laboratoryjnej.

Ciągłe niepowodzenia Roberta Oppenheimera w laboratorium i jego niezdolność do zdobycia aprobaty Blacketta wprawiły go we frustrację. Wieloletni przyjaciel, Francis Fergusson, twierdził, że Oppenheimer przyznał się kiedyś do nafaszerowania jabłka szkodliwymi chemikaliami i zostawienia go na biurku Blacketta.

Nie ma jednak żadnych dowodów na ten incydent poza twierdzeniami Fergussona - a wnuk Oppenheimera, Charles Oppenheimer, zaprzecza, że kiedykolwiek miało to miejsce. Jeśli jednak istniało jakieś zatrute jabłko, Blackett go nie zjadł.

 

Einstein nazwał Oppenheimera głupcem…

Mówi się, że Oppenheimer tak samo mocno jak kochał naukę, kochał też Amerykę. Pokazał to spór między naukowcem a Albertem Einsteinem, który miał miejsce w 1954 roku.

W 1953 roku Roberta Oppenheimera oskarżono o szpiegostwo i wszczęto w jego sprawie śledztwo. Wszystko przez to, że sprzeciwił się opracowaniu bomby wodorowej. Einstein próbował namówić kolegę, aby nie poddawał się wyczerpującemu dochodzeniu i procesowi, a po prostu zrezygnował z pracy w amerykańskiej Komisji Energii Atomowej.

Robert Oppenheimer nie posłuchał Alberta Einsteina. Niedługo później fizyka pozbawiono dostępów do informacji państwowych, a tym samym odsunięto od najważniejszych projektów militarnych.

Skinąwszy głową na Roberta Oppenheimera, Albert Einstein powiedział do swojej sekretarki: "Co za głupiec”.

 

Prezydent Truman nazwał Oppenheimera beksą

Zaledwie dwa miesiące po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki, Robert Oppenheimer spotkał się z prezydentem Harrym Trumanem w Gabinecie Owalnym, aby omówić swoje obawy dotyczące możliwej przyszłej wojny nuklearnej z ZSRR. Truman zbył obawy Oppenheimera, zapewniając fizyka, że Sowieci nigdy nie będą w stanie opracować bomby atomowej.

Zrozpaczony ignorancją prezydenta, Robert Oppenheimer załamał ręce i powiedział niskim głosem: "Panie prezydencie, czuję, że mam krew na rękach", co tylko rozwścieczyło prezydenta Trumana, który natychmiast zakończył spotkanie.

- Krew na rękach, do cholery. On nie ma nawet w połowie tyle krwi na rękach, co ja – miał powiedzieć wtedy prezydent USA.

Harry S. Truman regularnie wracał do tematu spotkania, nazywając twórcę bomby atomowej "naukowcem-beksą".

 

Uczniowie Oppenheimera chcieli być tacy jak on

Robert Oppenheimer nie polegał wyłącznie na matematyce, aby zrozumieć świat. Szukał także użytecznych sposobów na opisanie go słowami. Jego retoryczna biegłość i erudycja w tematach daleko wykraczających poza fizykę sprawiały, że był porywającym mówcą.

Oppenheimer miał wielką łatwość w tworzeniu kwiecistych zdań. Nie ma się co dziwić, że zachwycał studentów, których uczył. Niektórzy z nich mieli taką obsesję na punkcie Oppenheimera, że zaczęli ubierać się i zachowywać jak on - zakładając taki sam szary garnitur i niezgrabne czarne buty, paląc jego ulubione papierosy Chesterfield i naśladując jego osobliwe maniery.

Oppenheimer posługiwał się sześcioma językami

Oppenheimer korzystał z każdej okazji, by zademonstrować swoją niezwykłą zdolność do przyswajania informacji. Naukowiec nauczył się wielu języków obcych. Władał biegle greckim, łaciną, francuskim, niemieckim oraz holenderskim. Opanował także starożytny indyjski sanskryt, co pozwoliło mu na przeczytanie Bhagawadgity – jednej z najświętszych ksiąg hinduizmu. Ciekawostka: To właśnie do niej odnosił się w jednym ze swoich najsłynniejszych cytatów. W wywiadzie dla NBC z 1965 roku Oppenheimer wspominał swoje myśli po pierwszym udanym teście bomby atomowej:

- Wiedzieliśmy, że świat nie będzie już taki sam. Kilku ludzi się śmiało, kilku ludzi płakało, większość ludzi milczała. Przypomniałem sobie pewien wers z hinduskiej księgi, Bhagawadgity. Wisznu próbuje nakłonić Księcia, aby ten spełnił swoje obowiązki i żeby mu zaimponować, przybiera swoją wieloramienną postać, i mówi: "Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." Przypuszczam, że wszyscy myśleliśmy podobnie, w ten czy inny sposób - mówił Robert Oppenheimer.