Śniadanie mistrzyni, czyli dwa pączki dziennie 

Aleksandra Nagel – Well.pl: Za Twoimi plecami widzę piękne, idealnie dopracowane wnętrza. Gdzie Ciebie zastałam?

Reklama

Omenaa Mensah: To moje biuro - przestrzeń, którą tworzyłam razem z moim teamem w ostatnich miesiącach. Łączy w sobie dobry design, sztukę i miłą atmosferę.

Kiedy ostatnio rozmawiałyśmy, wspominałaś, że marzysz o domowym SPA. Udało się?

Jeszcze nie mam, ale mam już w głowie, jak ziścić ten plan. (śmiech)

Przed rozmową z Tobą dostałam od Twojej menadżerki całą listę rzeczy, które obecnie realizujesz. Moda, design, telewizja, nieruchomości, nowe technologie, działalność charytatywna. Omenaa, ile godzin ma Twoja doba? (śmiech)

To dobre pytanie… (śmiech)

To może inaczej, od czego zaczyna się busy day zapracowanej biznes woman takiej jak Ty?

Wstaję rano. Piję kawę i jem płatki cynamonowe. Potem mój syn ma 20 minut bajki, a ja w tym czasie wskakuję na bieżnię. Potem szybki prysznic i do pracy. Dopiero w pracy około 11-tej masz czas na prawdziwe śniadanie.

Omenaa Mensah ma w planach nowy telewizyjny projekt / Sandra Sobolewska Omenaa Mensah ma w planach nowy telewizyjny projekt / Sandra Sobolewska

Co jesz na śniadanie?

Zwykle jest to dieta pudełkowa, bo nie mam czasu sama sobie tego przygotować. Mam w tej diecie zarówno śniadanie, jak i obiad. I najważniejsza rzecz. Ja codziennie jem na śniadanie dwa pączki. Ludzie ode mnie z biura już wiedzą, że pączki muszą być! (śmiech)

Nie wyglądasz na osobę, która je dwa pączki dziennie…

Jak się pobiega 20 minut z rana, a potem wypije kawę, to człowiek jest głodny! Poza tym na spotkaniach biznesowych spalam mnóstwo energii! Muszę dużo jeść, bo jestem zaangażowana w każdy projekt. Taki wysiłek intelektualny pochłania mnóstwo kalorii. Dbam o każdy detal, rozważam wszystkie za i przeciw, czasami budzę się w nocy i myślę, czy na pewno wszystko zostało dobrze zrobione, zaplanowane itp. Podobno dobry szef zawsze jest w pracy.



Omenaa Mensah o swoim mężu Rafale Brzosce: "Uwielbiam facetów w dobrze skrojonych garniturach" 

Teraz będzie chwila szczerości. Jesteś w doskonałej sytuacji finansowej, masz na koncie wiele sukcesów, zna Ciebie cała Polska. Po co wzięłaś sobie jeszcze na głowę stworzenie i prowadzenie męskiej marki modowej? To Twój mąż, Rafał Brzoska wpadł na ten pomysł? (śmiech)

Właśnie było na odwrót! (śmiech) To były początki znajomości z moim mężem. Patrzyłam na niego i tak mi się on marzył w jeszcze lepiej skrojonym garniturze. Uwielbiam facetów w dobrze skrojonych garniturach. To jest swoisty mundur mężczyzn na wysokich stanowiskach, świadczy o ich zaangażowaniu i też szacunku do partnerów biznesowych.

Tak się złożyło, że dostaliśmy pewną propozycję. Zbudowaliśmy team i stworzyliśmy markę OCCHIELLO. Dziś mogę się pochwalić, że obsługujemy najbardziej wymagających klientów w Polsce. Jesteśmy też drugim w tej części Europy odbiorcą Loro Piany. Wszystko tworzymy na miarę i pod indywidualne potrzeby odbiorcy.

Podobno wśród waszych klientów są nazwiska z listy najbogatszych Polaków? Oczywiście nie mam na myśli tylko i wyłącznie Twojego męża. (śmiech)

Nie zaprzeczę. Nasi klienci są bardzo wymagający i bardzo wyjątkowi. Nasze marki pracują na zasadzie custom-made. Tworzymy konkretny garnitur dla konkretnej osoby. To on dobiera tkaninę, guziki, nić, a potem krój, koszulę, buty. Wszystko może być personalizowane, ozdobione inicjałami. Mamy podpisaną umowę z jedną z pracowni w Niemczech, która przygotowuje dla nas spersonalizowane spinki do mankietów.

A jeśli pytasz, po co mi to, to odpowiedź jest prosta, z pasji. Jestem zodiakalnym lwem i zodiakalną piątką, osobą zorganizowaną i mocno stąpającą po ziemi, a jednocześnie mam ascendent w wadze, a wagi są bardzo artystyczne. Więc dbam też o szczegóły. To sprawia, że nie umiem stać w miejscu. Muszę działać i coś tworzyć.

Czyli, wykorzystując te dwie dominujące swoje cechy, dobrze „skroiłaś” swojego męża i wielu innych zamożnych panów również. Powiedz mi, ile miejsca w Waszej garderobie zajmują męskie rzeczy?

Oj matko, dużo i coraz więcej! Co prawda mamy oddzielne garderoby, ale mam wrażenie, że jego szafa bardziej się rozrasta niż moja. (śmiech) Ale i na to mamy sposób. Kiedy przychodzi zima, robimy porządki i wyrzucamy znoszone letnie rzeczy. Wtedy jest pretekst, by przyszedł stylista i nieco odświeżył naszą garderobę.

Co ostatnio sobie kupiłaś?

Jestem na takim etapie, że nie potrzebuję wielkiej ilości rzeczy, natomiast dbam o jakość, bo wiem, że będę te rzeczy nosiła długi czas. To nie jest tak, że w każdym sezonie muszę kupić coś nowego. Dawno temu już zrozumiałam, że nie muszę non stop chodzić do sklepów, by wyglądać dobrze. Wolę zostawić pulę pieniędzy na jakąś jedną porządną rzecz. Dobrym przykładem są płaszcze. Mam w swoje szafie takie modele, które kupiłam 7 lat temu i cały czas je noszę. Są dobre, niezniszczone, świetnie leżą. Tak samo podchodzę do sztuki czy designu. To nie ma być tylko na chwilę.

Omenaa Mensah / Sandra Sobolewska Omenaa Mensah / Sandra Sobolewska

 

Omenaa Mensah i jej wielki międzynarodowy projekt 

Skoro mowa o „wiekowych przedmiotach”, może opowiesz mi o swojej nowej telewizyjnej produkcji. Czy Omenaa Mensah zamierza zostać polską wersją Kevina McClouda i stworzyć „Grand Designs”?

W sumie trafiłaś stosunkowo blisko. (śmiech). Podjęłam się bardzo ważnego zadania. Z jednej strony jest w nim wszystko, co kocham – wspaniała architektura, wielki design, sztuka. Z drugiej, jest świetna historia do opowiedzenia.

Brzmi co najmniej intrygująco. Po tym wstępie poproszę o więcej szczegółów. (śmiech)

No dobrze… Istnieją dwa historyczne budynki na południu Europy, które inwestor chce zrewitalizować, a my mamy możliwość wejść tam i pokazać wszystko od środka. Nikt do tej pory nie podjął się tematu, żeby w realnym czasie trwania prac rewitalizacyjnych nad obiektami historycznymi przeprowadzić produkcję telewizyjną, która pokaże zaangażowanie wszystkich profesjonalistów - od historyków, przez archeologów, geologów, po twórców najnowszych rozwiązań technologicznych, którzy sprawią, że miejsca te będą ekologiczne. Budynki te są w totalnej ruinie. Jeden z nich stał pusty przez 50 lat. Drugi jest po trzęsieniu ziemi. I teraz ja wchodzę tam z kamerami i pokazuję, jak te budynki są rewitalizowane.

Bardzo trudne i czasochłonne zadanie…

Na maksa! Przez pierwszy rok siedzimy nad badaniami. W jednym obiekcie mamy historyczne wybrzeże, więc nurkowie schodzą na dno, sprawdzając jak ono wygląda, jak je zabezpieczyć. W ogrodzie mamy drzewo, które ma 180 lat, więc ściągamy konsultanta, który współpracował m.in. z królową Elżbietą II. Docieramy też do najlepszych designerów na świecie. Jesteśmy m.in. po rozmowie z Alessandro La Spadą, który pracuje nad projektem i ma już pomysł, jak przywrócić tym obiektom dawny blask. Zależy mi na tym, by w projekcie pojawił się Bruno Monaird, francuski designer, który projektował wszystkie butiki Cartiera na świecie. Mamy też pomysł, by zaangażować do współpracy Dona Browna, który zbadałby znaczenie fresków na ścianach.

Światowe nazwiska. Rozumiem, że projekt nie jest realizowany dla którejś z polskich stacji telewizyjnych?

Chcemy stworzyć z tego serię dokumentalna. Niedługo będziemy mieć pierwszą prezentację, więc proszę trzymać kciuki (śmiech). Zobaczymy, która z platform międzynarodowych zainteresuje się tą serią. Mam nadzieję, że dwie co najmniej. (śmiech)

Dwie najbardziej znane?!

To naprawdę unikatowy projekt, którego nikt wcześniej nie zrobił. Nie chodzi o to, by pokazać, jak się buduje dom, ale by opowiedzieć, jak się ratuje historię.

Nie podejrzewałam Ciebie o taką „sentymentalność”. (śmiech)

To niesamowita produkcja, kwintesencja tego, co znaczy prawdziwa architektura, prawdziwe ratowanie zabytków. To są setki niuansów, które muszą być na najwyższym, światowym poziomie. Takich budynków na świecie jest sporo, ale ich największym szczęściem jest to, że trafili na ludzi, którzy rozumieją historię.

Nie zdradzacie, kto jest inwestorem?

To nie ma znaczenia. Znaczenie ma ogrom pracy, jaki jest w to włożony.

A pieniądze?

No wiesz, nie unikniemy takich tematów od czasu do czasu. Jednak nie chcemy się na tym skupiać. Wiele osób na świecie ma pieniądze, ale niewiele jest gotowych na taki challenge. Proszę sobie wyobrazić salę, która jest cała we freskach, od podłogi po sufit – jak zrobić włączniki, bo konserwator zabytków zabrania? Jak zrobić ogrzewanie? I tutaj wchodzi technologia. Ściągamy całą podłogę, zakładamy odpowiedni system, a potem znowu układamy wszystko, kafelek po kafelku.

Takie domy wymagają nie tyle inwestora, co opiekuna. Kogoś, kto poświęci się danemu miejscu całym sercem!

Mnie się marzy taki program, w którym będę mogła pokazać, jak to wygląda w Polsce. Może znajdzie się jakiś inwestor, który coś ciekawego robi i też się zgłosi do nas, abyśmy to uwiecznili.

Wspominałaś o 180-letnim drzewie… 

Tak, to jest coś niebywałego! Moim zdaniem ono jest warte więcej niż niejeden dom. Ma nawet swojego profesora, bo jest tak cenne. Jest przepiękne i niesamowicie pachnie.

A co to za drzewo?

Bardzo rzadki gatunek kamfory. Podczas realizacji programu robiliśmy całe dochodzenie, jak ono się tam znalazło. Okazuje się, że to prawdopodobnie pierwsze lub drugie drzewo tego gatunku, które znalazło się we Włoszech i co ciekawe, przetrwało.

Skoro produkcja jest o starych budynkach, to muszę zadać jedno zasadnicze pytanie, czy tam są duchy?

W jednym z obiektów według opowieści okolicznych mieszkańców straszy. Jak się o tym dowiedziałam, to jeszcze bardziej mnie to nakręciło, żeby to nagrać.

A ty ducha widziałaś?

Nie, ale taki duch podobno dobrze świadczy o środowisku.

To znaczy, że dom ma duszę?

Tak, ma duszę. (śmiech)

 

Omenaa Mensah lubi domy, w których straszy 

No dobrze, to teraz zadam ci takie prowokacyjne pytanie: a po co ci to wszystko?

To była naturalna kolej rzeczy. Były „Domy gwiazd”, a potem program „Luksusowe domy”, w którym pokazywałam jakich wspaniałych mamy architektów i designerów. Mam do nich wielki szacunek, ale architektura historyczna to jest moja dusza. To jest jak z tym starym drzewem. Możesz kupić działkę i wybudować na niej dom i tworzyć jakąś historię od początku, a możesz kupić coś starego, kontynuować historię, i mieć na swojej działce 180-letnią kamforę. Pomyśl tylko, nikt nie jest w stanie przeżyć 180 lat, a drzewo tak. Ono tu było, zanim my wszyscy się narodziliśmy. Poza tym, to mąż mnie namówił na ten dokument. (śmiech)

Widzę, że mąż do wielu rzeczy Cię namawia…

On mnie, a ja jego. My się tak wspólnie namawiamy. (śmiech)

Może lepiej nie rozmawiaj z mężem, bo znów Cię do czegoś namówi, a tak na serio to mam nadzieję, że Netflix albo HBO będą chcieli pokazać Twój projekt.

Trzymajcie kciuki.

Jakieś plany na przyszłość, jak już ogarniesz kontrakt z Netflixem?

Cóż, szkoła w Afryce stoi. Teraz zaczynamy planować edukację naszym dzieciakom. Znaczna część teamu siedzi nad tym, by tak ułożyć program edukacyjny, by był on najbardziej praktyczny. Pozwalał zdobyć podstawową wiedzę, a jednocześnie umożliwiał studiowanie w Europie. Mam takie małe marzenie, by kiedyś zatrudnić u siebie jednego z podopiecznych.

Myślę, że wrócimy jeszcze kiedyś do Twojej działalności charytatywnej, bo to temat rzeka!

Fajnym tematem byłoby zrobienie rankingu ludzi, którzy są obrzydliwie bogaci i pokazanie, ile pieniędzy oddają do różnego rodzaju fundacji, na działalność charytatywną itp. Uważam, że pomaganie jest obowiązkiem osób publicznych i to jest moja misja.

Czego życzyć Ci na Boże Narodzenie?

Tylko zdrowia.

 

 

Spodobał Ci się Well.pl? Polubi nas na Instagramie!