"Drugi miesiąc miodowy" księżnej Diany i księcia Karola, czyli miłość na pokaz

Gdy między księciem a księżną wybuchła otwarta wojna, w pałacu Buckingham zapanował chaos. Prowadzono rozmowy na temat separacji, wciąż nie zdejmując groteskowej maski normalności. Ogłoszono, że książę i księżna wyruszą w letni rejs, naiwnie nazywany „ich drugim miesiącem miodowym”. Dla Diany były to wakacje z piekła rodem. Miała zbyt wiele bolesnych wspomnień z poprzedniego urlopu na pokładzie „Alexandra”, jednego z jedenastu luksusowych jachtów należących do greckiego miliardera Johna Latsisa. Dla pozostałych uczestników rejsu, wśród których znaleźli się księżniczka Alexandra i jej mąż, sir Angus Ogilvy, a także lord i lady Romsey, dystans między nią a księciem Karolem był aż nazbyt widoczny.

Reklama

Diana trzymała się na uboczu, nie rozmawiała z mężem, spała w osobnej kabinie, a posiłki wolała spożywać z dziećmi. Nie pomogło również to, że pewnego dnia podniosła słuchawkę i usłyszała, jak jej mąż rozmawia z Camillą Parker Bowles. Nie była zaskoczona, choć jej spowodowany tym niepokój został wyśmiany, uznany za fantazje chorej kobiety.

„Dlaczego nie odejdziesz ze swoją panią i z tym nie skończysz?”, zapytała męża słabym głosem. „To małżeństwo już się skończyło, możemy tylko czekać na oświadczenie”, zauważył jeden z uczestników podróży, kiedy książęca para zeszła z pokładu.

Dla księżnej ten urlop był po prostu kolejnym przykładem królewskiej dwulicowości, wyrachowania i hipokryzji.

 

Skandal Fergie 

Tymczasem lato nagle stało się zbyt upalne dla księżnej Yorku, która wybrała się na wakacje do południowej Francji z córkami i „doradcą finansowym” Johnem Bryanem. Zrobione z oddali zdjęcia przedstawiające Bryana ssącego palce u stóp opalającej się topless księżnej trafiły na pierwsze strony gazet na całym świecie. Epizod ten miał druzgocący wpływ na publiczny wizerunek księżnej i skutecznie pozbawił ją wszelkich szans na pojednanie z księciem Andrzejem. Skandal był tym większy, że w tej wycieczce brały udział dzieci. Rozwścieczyło to posłów, prasę i opinię publiczną. Pojawiły się apele o pozbawienie Fergie tytułu i usunięcie jej z rodziny królewskiej.

Księżna Diana i tajemniczy wielbiciel - Squidgygate

Reperkusje opublikowania tego zdjęcia wciąż były odczuwalne, kiedy w sierpniu 1992 roku Diana wywołała podobny skandal. Pod nagłówkiem „Moje życie to wyłącznie tortury” gazeta „The Sun” zamieściła zapis nagranej na taśmę rozmowy telefonicznej między kobietą, którą miała być księżna Walii, a jej tajemniczym wielbicielem. Później okazało się, że mężczyzną tym był James Gilbey. Było to jedno z najbardziej żenujących wydarzeń w królewskiej karierze Diany.

W rzeczywistości istniały dwie taśmy, obie nagrane potajemnie – i nielegalnie – przez radioamatorów, którzy następnie skontaktowali się z „The Sun” – drugi zrobił to rok po pierwszym. Rozmowy były podobne: pierwsza została nagrana w Sylwestra 1989 roku, kiedy księżna przebywała w Sandringham. Jej domniemany kochanek rozmawiał ze swojego samochodu zaparkowanego przy drodze w Oxfordshire. W trakcie długiej rozmowy, podczas której Diana wydawała się głęboko zaniepokojona, samotna, bezbronna i niemal żałośnie wdzięczna za to, że rozmówca poświęca jej uwagę, James nazwał ją kochaniem pięćdziesiąt trzy razy i Squidgy lub Squidge czternaście razy. Siłą rzeczy skandal ten przeszedł do historii jako Squidgygate.

Podczas tej pikantnej, choć zawiłej i raczej dziecinnej rozmowy księżna opowiedziała Gilbeyowi o tym, jak trudno jej znosić życie z księciem Karolem i jak samotna jest w rodzinie królewskiej, która – czuła to – coraz bardziej się od niej „dystansuje”. Mówiła o tym, jak się boi, że zajdzie w ciążę (ta część rozmowy została opublikowana dopiero pięć miesięcy później, w przeddzień jej samotnej wizyty w Nepalu), o tym, jak się niepokoi przed sekretnym spotkaniem z adoratorem i jakie ma marzenia na przyszłość: „Wyjadę na podbój świata [...] zrobię swoje tak, jak umiem, i zostawię go za sobą”, mówiła znacząco – jeśli nie proroczo – narzekając, że mąż zamienił jej życie w „prawdziwą, prawdziwą torturę”.

Rozmawiali o wspólnych przyjaciołach, horoskopach i modzie – księżna przyznała, że ubierała innego kochanka, kapitana Jamesa Hewitta z Life Guards, „od stóp do głów” – a potem zaczęła opowiadać o rodzinie królewskiej. Skrytykowała Fergie za to, że próbuje odzyskać nadszarpniętą reputację, i wspomniała o „dziwnym spojrzeniu” królowej matki podczas lunchu: „To nie nienawiść, to coś w rodzaju zainteresowania i litości... Podczas lunchu bardzo źle się czułam i prawie się poryczałam. Po prostu zrobiło mi się naprawdę smutno, poczułam się taka pusta i pomyślałam: cholera jasna, po tym wszystkim, co zrobiłam dla tej pieprzonej rodziny... Byłam zrozpaczona. Zawsze w końcu zaczynają się insynuacje, że zamierzam zrobić coś dramatycznego, bo nie mogę znieść tego małżeństwa”.

Zauroczony wielbiciel pocieszał wyraźnie samotną, zaniedbywaną, odrzuconą księżną. Taki romans na odległość, w który wdała się w czasie, gdy dopiero zaczynała walczyć z bulimią i godzić się ze związkiem męża z Camillą Parker Bowles, dobitnie pokazał, jak niską miała samoocenę, a także że miała pewne ambicje, chciała wykorzystać swoje niewątpliwe zdolności poza królewskim systemem.

Nagranie, które trafiło na pierwsze strony gazet, „zdruzgotało” Dianę, a Gilbey stał się na pewien czas najbardziej poszukiwanym człowiekiem w Wielkiej Brytanii, ściganym dzień i noc przez ekipy dziennikarzy. Stanowczo i konsekwentnie odmawiał skomentowania tej sprawy czy to publicznie, czy prywatnie. Księżna była przekonana, że opublikowanie rozmów było częścią kampanii mającej na celu zdyskredytowanie jej: „Zrobiono to, żeby mi poważnie zaszkodzić. Wtedy pierwszy raz przekonałam się, jak to jest być, że tak powiem, poza siecią, poza rodziną”. Przed rodziną królewską zgrywała dzielną i odważną, ale miała ogromne wahania nastrojów.

„Nigdzie się nie wybieram. Nie mam w tej rodzinie nikogo, kto by mnie wsparł, ale nie dam się złamać”, powiedziała zatroskanym przyjaciołom. W tym wrogim środowisku czuła się całkiem samotna.

W najgorszym okresie po skandalu poważnie rozważała spakowanie się i ostateczne opuszczenie rodziny królewskiej oraz porzucenie publicznych funkcji. Z czasem maska odwagi zaczęła się ześlizgiwać z jej twarzy. Kilku przyjaciół potwierdziło, że czuła się „skończona”, kiedy nagłośniono tę sprawę. Jednej z bliskich osób powiedziała: „Jeśli taka jest cena publicznego życia, to ja już nie chcę jej płacić”. Według tego samego przyjaciela nigdy wcześniej nie wydawała się tak przygnębiona i beznadziejnie smutna. Znalazła jednak w Pałacu jedną sojuszniczkę. Choć może się to wydawać nieprawdopodobne, to właśnie wyrozumiałość i pomoc królowej bardzo ją zachęciły do dalszej walki. Mimo to nie miała złudzeń co do rodziny królewskiej, jej dworzan i zwolenników. Jeden z jej najbliższych przyjaciół zauważył: „Nawet jeśli nie udało im się zabić złotej kury, która znosiła dla mediów złote jaja, to z pewnością udało im się ją zranić”.

 

Spisek przeciwko księżnej Dianie

Wygląda na to, że rodzina królewska nie chciała dostrzec ani zrozumieć, że kampania mająca na celu zdyskredytowanie księżnej Walii nie tylko jest nieskuteczna, ale też w ostatecznym rozrachunku bardzo szkodzi monarchii. Tymczasem nagłówki były raz histeryczne, raz ponure. Właściwie codziennie wybuchał nowy królewski skandal. Pośród gorączkowych spekulacji w kręgu przyjaciół Diany narodziło się podejrzenie, że w gronie najbliższych księcia Karola, w pałacowym establishmencie, a nawet w służbie bezpieczeństwa MI5 zawiązano spisek mający na celu zdyskredytowanie księżnej Walii.

Czarna propaganda może zdziałać wiele – ale nie wszystko. Tak więc podczas zamkniętego spotkania w Balmoral, w którym udział wzięli królowa, książę Filip, książę Karol i Diana, omówiono warunki porozumienia. Głównym tematem dyskusji była nieoficjalna separacja, za którą królowa od dawna się opowiadała: Diana mogłaby żyć osobno w rodzinie królewskiej i dołączać do męża tylko podczas oficjalnych uroczystości, takich jak Trooping the Colour. Książę Karol zgodził się wyprowadzić z pałacu Kensington, a jego żona, zdecydowana na nawiązanie współpracy z jego rodziną na swoich warunkach, w milczeniu się na to zgodziła. Na pewien czas zapanowała niestabilna równowaga.

Ostatecznie księżna zawsze była lojalna wobec Korony i niemal zawsze podporządkowywała się królowej. Była też szczególnie wyczulona na problemy teściowej w roku, który sama władczyni określi później jako annus horribilis: jej adwokat, sir Matthew Farrer, negocjował z Downing Street w sprawie tajnych propozycji płacenia podatku dochodowego, wysocy rangą przedstawiciele Kościoła krytykowali rodzinę królewską za to, że nie daje odpowiedniego przykładu życia rodzinnego, a badania opinii publicznej wskazywały na rosnące niezadowolenie z monarchii.



Jesienią 1992 roku, kiedy trwały te publiczne i prywatne niepokoje, księżna Walii odbyła serię spotkań ze swym prywatnym sekretarzem Patrickiem Jephsonem i z prawnikiem Paulem Burnerem. Dyskutowali o jej oficjalnej separacji z mężem i próbowali zaplanować jej przyszłość w rodzinie królewskiej. Biorący udział w tych delikatnych negocjacjach wspominali później, jak bardzo była wrażliwa i podatna na zranienie. „Była przerażona, że rodzi- na królewska zabierze jej dzieci, a ją wypędzi – powiedział jeden z doradców. – Najbardziej bała się właśnie tego i była gotowa zrobić wszystko, zrezygnować ze wszystkiego, byleby nie stracić synów”.

Wciąż doskonale pamiętała burzliwy rozwód rodziców, podczas którego jej matka, Frances Shand Kydd, straciła prawo do opieki nad czworgiem dzieci.

Powyższy fragment pochodzi z książki "Diana. Jej historia" Andrew Mortona, wydanej przez Wydawnictwo Marginesy.