Apartament na "dachu Warszawy"
Aleksandra Nagel – Well.pl: Kasiu, podobno chodzisz po domu w szpilkach?
Kasia Sokołowska: (śmiech) … rzeczywiście mam taką cechę, że jak szykuję się do wyjścia, to często stylizację zaczynam od butów. Jeszcze, jak mieszkałam w kamienicy, w której były tylko trzy mieszkania i żyliśmy w takiej naprawdę rodzinnej atmosferze, moi sąsiedzi zawsze śmiali się, że łączą mnie z dwoma historiami. Pierwsza to stukot obcasów, a druga - requiem Mozarta włączony na cały regulator co oznaczało, że jestem euforycznie szczęśliwa.
Przepraszam, ale nie podejrzewałam Ciebie o Mozarta. Kojarzysz mi się raczej z rockową, mocną muzyką!
Słucham każdej wartościowej muzyki, bo to jest bardzo ważna część mojej pracy, ale wyrosłam na muzyce klasycznej, dawnej, historycznej.
Umiesz grać na jakimś instrumencie?
Swego czasu, w dzieciństwie, byłam multiinstrumentalistą. Koncertowałam od 7 do 18 lat roku życia, w Polsce i na świecie. Byłam w wielu formacjach muzycznych – od chóralnych po orkiestrowe, a przede wszystkim w zespole muzyki dawnej. To była bardzo ważna część mojego życia.
Obecnie nie mieszkasz w kamienicy, ale w przepięknym apartamencie na „dachu Warszawy”. Masz tam jakiś instrument?
Nie mam. Przestałam grać wiele lat temu, ale z muzyką pracuję na co dzień. Uwielbiam jej słuchać w moim apartamencie z widokiem na Warszawę. To jest niesamowicie abstrakcyjne uczucie. Muzyka w takiej przestrzeni brzmi nieprawdopodobnie. Widzę plac Grzybowski z pięknym kościołem i ul. Próżną, Pałac Kultury, nowe warszawskie city. Historia miesza się z nowoczesnością, taki eklektyzm kocham. To jest nieprawdopodobny mix, w którym słucha się muzyki i żyje wspaniale.

Znalazłaś swoje miejsce na ziemi i to w czasie pandemii!
Znalazłam ten apartament jeszcze przed pandemią, ale pandemia pozwoliła mi na różnego rodzaju refleksje. Przed pandemią postrzegałam to miejsce jako świetną bazę wypadową - niedaleko dworzec centralny czy lotnisko. Z kolei w pandemii, refleksyjnie patrząc na to, co się dzieje, zdałam sobie sprawę, że ten apartament to takie moje miejsce, może nie na ziemi, ale w Warszawie na pewno. Tutaj czuję, że nic mnie nie ogranicza, że wszystko mogę, że jestem częścią świata. Ta perspektywa jest niezwykle pociągająca.
Kiedyś mój znajomy, też artysta, siedział u mnie na kanapie i mówi: „Wiesz co, wyobrażam sobie, że tam dalej jest morze” (śmiech) Ta perspektywa jest tak otwarta, że można sobie wszystko wyobrazić.
Masz taką rzecz, które nigdy nikomu nie oddasz?
Mam kilka takich rzeczy, które ciągnę za sobą przez życie. Zwykle dotyczy to sztuki - obrazów czy rzeźb, ale moje zbiory nie są idealnie wystudiowane. Mój dom to nie jest miejsce, o którym można pomyśleć: „Ooo, jakiś architekt konsekwentnie to urządził”. Tu wszystko do siebie pasuje, a jednocześnie wszystko jest z „odległych światów”.
A co dokładnie taszczysz za sobą przez życie?
To zróżnicowany zbiór obiektów – począwszy od malarstwa abstrakcyjnego, poprzez fotografię i rzeźby przywiezione z różnych zakątków świata, aż po ceramikę współczesną. Jest jeszcze jedna kolekcja, którą bardzo głęboko mam w sercu. To Madonny z porcelany biszkoptowej – malowane w charakterystyczne, pastelowe motywy. Mają dla mnie niezwykłą wartość.
Czujesz się kolekcjonerem sztuki?
Nigdy w tym sensie o sobie nie pomyślałam, bo nigdy nie kupowałam sztuki inwestycyjnie. Mam do tego podejście emocjonalne, otaczam się rzeczami, które są dla mnie wartościowe nie tylko z powodu wartości materialnej. Raczej kolekcjonuję własną historię. Te dzieła sztuki tworzą pewną mapę moich wyborów, preferencji estetycznych, podróży, jakichś zdobyczy itd. Cieszy mnie sam proces tworzenia, ale też zestawiania różnych obiektów ze sobą, fascynuje mnie ta układanka.
Masz zatem eklektyczną duszę!
To jest bardzo bliskie zawodom, które wykonuję. Jako reżyser pokazów mody, muszę poruszać się w wielu konwencjach i różnej estetyce. Nie mogę pracować w jednym klimacie i z jednym projektantem. Muszę być bez przerwy otwarta, a mój zbiór sztuki poniekąd jest pochodną tego sposobu myślenia.
Wspominasz o tym, że jesteś reżyserem pokazów mody. Czy nie masz wrażenia, że twój zawód jest w pewnym sensie – przepraszam za sformułowanie - wymierający? Pandemia niemal zaorała pokazy mody, żyjemy w świecie wirtualnej technologii, coraz więcej pokazów online…
Zupełnie nie uważam, że ten zawód umiera, raczej ulega transformacji. To bardzo cenne i inspirujące.
Kasia Sokołowska - kobieta - orkiestra
Poza tym, sama go stworzyłaś!
Na pewno doprowadziłam go do bardzo zawodowej i niepodważalnej wersji. (śmiech)
Przez ostatnie 27 lat zrealizowałam setki pokazów projektantów i marek. Już przed pandemią bardzo selektywnie podchodziłam do projektów, to kwestia dojrzałości i świadomych wyborów. Poza tym moja zawodowa przestrzeń z upływem czasu bardzo się rozrosła – media, kampanie reklamowe, projekty artystyczno-edukacyjne, biznesowe kolaboracje np. marka Kazar x Kasia czy nadzór artystyczny nad kilkoma projektami hotelowymi.
Jak się czułaś, mówiąc NIE?
To wcale nie jest takie proste. Wszyscy mówią ci, jak radzić sobie z porażką lub wypaleniem zawodowym, ale nikt nie mówi, jak konsumować sukces? Co masz robić z nadmiarem propozycji, żeby zachować swoją jakość i wiarygodność? Co zrobić, gdy dostajesz superciekawe propozycje, na które czekałeś całe życie, masz głowę pełną pomysłów a doba ma tylko 24h… Doświadczyłam tego na własnej skórze. Musiałam nauczyć się mówić NIE, chociaż na początku miałam poczucie straty oraz presję środowiska i klientów. To był bardzo trudny proces.
Bardzo. Ciekawi mnie tylko, dlaczego Kasia Sokołowska jeszcze nie napisała na ten temat książki?!
Miałam chyba kilka propozycji z różnych wydawnictw, ale uważam, że to nie jest ten moment. Za mało jeszcze wiem… (śmiech). Mam zbyt duży szacunek do książek i moich odbiorców.
Znów powiedziałaś NIE.
No właśnie! Musiałam znowu odmówić, chociaż generalnie odmowa jest różnie oceniana. Słowo NIE, często jest postrzegane jako negatywne, co nie jest prawdą. NIE jest w pewnym sensie uczciwością i autentycznością, przynajmniej w tym sensie, o którym mówię. Mówię NIE, bo to jest kwestia świadomej i przemyślanej decyzji. Wydaje mi się, że jeszcze nie jestem gotowa na to, żeby zawrzeć w słowach wszystko, co myślę o życiu, przeszłości i przyszłości. Nie jestem jeszcze na tym etapie, wciąż jestem „w drodze”.
Kasia Sokołowska o byciu dojrzałą kobietą
Czujesz się dojrzałą kobietą?
Czuję, że jestem w pewnym procesie. Co ciekawe, najbardziej dojrzała czułam się, gdy miałam 20 lat. (śmiech) Wydawało mi się wtedy, że zjadłam wszystkie rozumy! Gdy skończyłam 30 lat, pomyślałam, że teraz coś wiem o życiu. Mając 40 lat, zrozumiałam, że nic nie wiem! …. I teraz cały czas nie wiem. (śmiech)
„Wiem, że nic nie wiem” – jak u Sokratesa. Może to już coś!
Mam w sobie taką ciekawość świata, chcę wiedzieć, co będzie dalej. Lata temu rzuciłam się na głęboką wodę. Od świata totalnej muzycznej niszy, przez teatr i film, doszłam do mody, którą zawsze kochałam, ale nie przypuszczałam, że będzie moim zawodem. Potem praca w mediach, „Top Model”, który daje mi wiele radości i wciąż mnie rozwija. Ciągle nie wiem, co będzie za kolejnym zakrętem. Ostatnio skupiam się bardzo na designie.
Projektując wnętrza, z pewnością zadajesz sobie to pytanie: Czego ludzie szukają dzisiaj w hotelach?
Od projektowania mam zespół specjalistów. Ja czuwam artystycznie nad całością projektu, od pomysłu przez design, aż do ogólnej atmosfery. Hotel to dziś już nie tylko nocleg. Większość projektów, które tworzymy, dotyczy hoteli resortowych, czyli takich, w których spędza się parę dni albo dłużej. Ludzie szukają dzisiaj harmonii, spokoju, nastroju, ale też jakiegoś impulsu, który ich wciągnie. Potrzeba doznać estetycznych jest ogromna. Pandemia sprawiła, że jeszcze bardziej doceniamy to, czym się otaczamy, na co patrzymy i jak spędzamy czas.
Wbrew pozorom branża resortowa w Polsce przeżywa swego rodzaju renesans. Ludzie zaczęli zwiedzać Polskę. Widać to chociażby na Dolnym Śląsku, gdzie ulokowane są nasze hotele.
Nad jakim projektem teraz pracujesz?
Przygotowujemy kilka bardzo ciekawych projektów: hotel Sanssousi w Karpaczu, hotel Imperial w Zakopanem, hotel Radisson Blue w Ostródzie i Karkonosze Springs na Dolnym Śląsku. Każdy z tych projektów jest wyzwaniem, wymaga ogromnego zaangażowania i pasji. Jestem pewna, że nasi klienci, tak jak odbiorcy pokazów mody, czują nasze zaangażowanie, ducha, dbałość o detal. Czują piękno.
To może Ty nie jesteś reżyserem, gwiazdą telewizji czy art director, tylko po prostu jesteś multi artystą?
Wszystko łączy się w moją osobistą mapę, podobnie jak sztuka, którą się otaczam. To jest taka eklektyczna mapa mojej twórczości. Myślę o kolejnych wyzwaniach ze spokojem. I może kiedyś napiszę o tym książkę, ale muszę być wtedy pewna, że wypowiem w niej chociaż trzy wartościowe zdania.