Próbę zweryfikowania prawdziwości licznych deklaracji kolektywu Anonymous dotyczących ataków na rosyjskie strony podjął Jeremiah Fowler, współzałożyciel firmy Security Discovery, we współpracy z grupą analityków z firmy Website Planet. Ich raport wskazuje, że wiele informacji podawanych przez Anonymous jest prawdziwa.

Reklama

– Anonymous udowodnili, że są bardzo zdolną grupą, która jest w stanie spenetrować cele o dużej wartości m.in. rejestry i bazy danych Federacji Rosyjskiej – napisał w swoim raporcie Fowler.

Włamania do rosyjskich baz danych

Według analizy Fowlera grupie Anonymous udało się dostać do 92 baz danych należących m.in. do rosyjskich dostawców internetu i rządowych i międzynarodowych instytucji takich jak Rosyjski Departament Obrony, Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego, Rosyjski Instytut Nuklearny oraz Wspólnota Niepodległych Państw - organizacja gospodarczo-polityczno-wojskowa, zrzeszająca większość byłych republik Związku Radzieckiego.

Wiele plików dostępnych w bazie WNP zostało usuniętych, a adresy mailowe i nazwiska urzędników – ujawnione. Grupie Anonymous udało się również zmienić nazwy setek folderów na „putin_stop_this_war” (putin_skończ_tę_wojnę – red.).

Inne zhakowane bazy danych zwierały m.in. wewnętrzne hasła, informacje dotyczące bezpieczeństwa kraju i sekretne klucze do zaszyfrowanych danych. Jednym z najpoważniejszych ataków było natomiast ujawnienie 360 tys. plików z Roskomnadzor, agencji zaangażowanej w egzekwowanie wytycznych Kremla dotyczących ograniczania doniesień niezależnych mediów w Rosji od początku konfliktu z Ukrainą.

– Wiemy na pewno, że hakerzy uzyskali dostęp do tych systemów. Nie wiemy natomiast, czy dane zostały pobrane, ani co hakerzy planują zrobić z tymi informacjami – powiedział Fowler.

Dodał też, że daty uzyskania dostępu do wspomnianych baz pokrywają się dokładnie z datami deklarowanymi przez Anonymous.

Zakłócenia stron rosyjskich mediów

Anonymous przyznawali się również do blokad stron rosyjskich instytucji rządowych i mediów m.in. blokady stron Kremla, rosyjskiego rządu i giganta naftowego Gazprom, a także serwisu informacyjnego RT, największej rosyjskiej agencji prasowej TASS, gazety „Izwiestia”, kanałów telewizyjnych RBK i Russia Today.

– Gdybym zajmował się profesjonalną weryfikacją faktów, uznałbym to za prawdę – stwierdził Fowler.

Analityk zauważa również, że wiele z tych instytucji przyznało się do tego, że padły ofiarami ataków. W sieci dostępne są ponadto dowody w postaci screenów lub nagrań z opanowanych stacji telewizyjnych, w których przez jakiś czas wyświetlano proukraińskie treści.

W tym kontekście Fowler dodał również, że nie znalazł żadnych przypadków, w których grupa Anonymous przeceniałaby swoje rzeczywiste dokonania i podpisywała się pod czymś, czego nie zrobiła.

Z całą pewnością fałszywe są natomiast twierdzenia prorosyjskich hakerów, którzy deklarują, że przejęli stronę kolektywu Anonymous. Ze względu na zdecentralizowany i anonimowy charakter działalności grupy jest to z definicji niemożliwe.

- To urocze, że prorosyjscy hakerzy twierdzą, że zaatakowali naszą stronę internetową. Problem w tym, że Anonymous nie ma oficjalnej strony internetowej. To tylko propaganda z ich strony - czytamy poście na Twitterze zamieszczonym na jednym z kont powiązanych z grupą.

Anonymous to społeczność zrzeszająca cyberaktywistów z całego świata sprzeciwiająca się m.in. ograniczaniu wolności obywatelskich, korupcji, konsumpcjonizmowi czy cenzurze. Działa co najmniej od 2008 r. i znana jest z angażowania się w działania przeciwko światowym korporacjom, rządom, instytucjom czy organizacjom terrorystycznym.