Instrukcja obsługi makaronu, cenne rady i triki dla mniej lub bardziej wtajemniczonych pastamaniaków oraz kilkadziesiąt pomysłów na makaronowe dzieła sztuki - to wszystko znajdziecie w książce "Pastaman" Mateo Zielonki. Zanim jednak zajrzycie do książki, zapraszam Was na małą rozmowę z PASTAMANEM - chłopakiem z Łodzi, który wałkując kilogramy makaronu, odkrył swoje życiowe powołanie!
Aleksandra Nagel – WELL.PL: Twoje makarony to małe dzieła sztuki. Jak to się stało, że nie zostałeś artystą – plastykiem czy rzeźbiarzem, a… makaroniarzem!
Mateo Zielonka: Dobre pytanie! Zawsze lubiłem architekturę, sztukę, a jedzenie ponad wszystko. Zostałem kucharzem przez przypadek i nie zamieniłbym tego na nic innego. Myślę, że w życiu bardzo ważne jest bycie kreatywnym. Staram się inspirować ludzi i pokazywać im, że gotowanie nie musi być nudne, a wręcz przeciwnie – relaksujące i kreatywne. Można stworzyć cos pięknego w domu, w swojej kuchni przy użyciu kilku składników, z przyjaciółmi, dziećmi, wnukami lub samemu. Możliwości są nieskończone!
Pastaman – skąd wziął się Twój pseudonim?
Cztery lata temu postanowiłem skupić się tylko na makaronie. Robiłem makarony codziennie i wrzucałem zdjęcia do sieci. Po jakimś czasie było widać poprawę, pasta wyglądała lepiej i lepiej! Wszystko zaczęło się na Instagramie, gdzie obserwują mnie ludzie z całego świata. Po roku czy dwóch latach zaczęto nazywać mnie Pastamanem – i bardzo mi się to spodobało!
Było w tym coś relaksującego – mieszanie jajek z mąką i ugniatanie ciasta. Ten jeden dzień odmienił moje życie.
Pamiętasz swój pierwszy własnoręcznie zrobiony makaron?
Nigdy tego nie zapomnę! Pracowałem w jednej z londyńskich restauracji, zaraz przy Borough Market. Pierwszy dzień w nowej kuchni, start o 7 rano. Zacząłem od zrolowania makaronu, dokładnie 12 kg! Zajęło mi to cztery godziny, po tym otworzyliśmy restaurację i zaczął się tzw. „busy service”! Myślę, że ugotowaliśmy 200-250 porcji na lunch. Po serwisie czas na odpoczynek? O nie, nie… Poszedłem do piwnicy, gdzie mieliśmy małą kuchnię, i zaczęliśmy przygotowywać ciasto do makaronu na kolejny dzień. To, co było niesamowite, to to, że do zrobienia makaronu użyliśmy tylko dwóch składników, mąki 00 i jajek. Jest w tym coś relaksującego – mieszanie jajek z mąką i ugniatanie ciasta przez 10 minut. Był to ciężki i długi dzień w pracy, ale myślę, że odmienił moje życie.
Makaron to dziś produkt tak uniwersalny i światowy jak… chleb. Czy Anglicy, Włosi i Polacy robią go inaczej, każdy na swój sposób?
Oczywiście, Włosi są tradycjonalistami, jeśli chodzi o makaron. Zawsze staram się respektować tradycję, ale lubię od czasu do czasu poeksperymentować. Pamiętam jak dziś, jak moi rodzice serwowali makaron – odcedzali pastę, nakładali na talerz i dodawali sos na koniec. Bardzo ważne jest gotowanie pasty al dente, a potem dorzucanie makaronu do sosu i dogotowywanie całej potrawy.
A co ze „świętą wodą” po makaronie, jak określają ją Włosi? (śmiech)
Tak! Taka woda ma dużo skrobi - możemy ją dodać do sosu w razie potrzeby, by pomogła nam stworzyć piękną konsystencję sosu, który dokładnie pokryje nasz makaron.

Oglądam zdjęcia w Twojej książce i myślę sobie: „Ależ to musi być świetna zabawa z dziećmi!”. W kucharzu musi być trochę dziecka?
Absolutnie! Gotowanie z dziećmi jest bardzo ważne, nazywam to „connect with the food”. Dzięki temu stają się bardziej kreatywne. W mniej niż godzinę możecie razem z dziećmi zrobić od podstaw spaghetti w sosie pomidorowym i wiele innych dań (m.in z użyciem warzyw, tak ważnych w diecie dziecka).
Czy makaron można zrobić w każdym kolorze? Chodzi mi o naturalne składniki, a nie te sztuczne.
Prawie! Ja używam do tego warzyw, bo ważne jest, by wiedzieć, co się je. Jeśli chcesz zrobić czerwoną pastę, będziesz potrzebować buraki, zielony kolor daje z kolei szpinak, pomarańczowo-czerwony to papryka, ciemnożółty – kurkuma. Można także używać proszku z alg. Jest bardzo dużo możliwości!
Opowiedz mi trochę o restauracji, w której obecnie pracujesz. Co to za miejsce?
Na ten moment restauracja nie jest w pełni otwarta. Z powodu koronawirusa i Brexitu ciężko nam jest znaleźć pracowników. Ale nie mówmy tu o polityce! Mamy małą kawiarnię, gdzie serwujemy 200 porcji pasty pomiędzy 12:00 a 14:00. Zmieniamy menu codziennie i staramy się ograniczyć konsumpcję mięsa. Cztery dni w tygodniu mamy menu wegetariańskie lub wegańskie, a w jeden dzień w tygodniu jest ragu. Osoby, które nas odwiedzają, to głównie artyści, ludzie z biur pracujących w kreatywnych agencjach i ludzie którzy przychodzą do tego budynku na spotkania.
Czy zdarzyło Ci się gotować dla naprawdę znanych osób?
Tak, wiele razy. Podejście mam takie samo – nieważne, kto zamawia makaron, królowa, znany aktor, artysta czy normalny gość, musimy dostarczyć najlepszy możliwy produkt. To moja wizytówka! (śmiech)
Ciekawe, czy królowa Elżbieta lubi makarony? Trochę żartuję, ale może wiesz coś na ten temat?
Myślę, że na pewno. Może dowiemy się czegoś z serialu „ The Crown” na Netflixie. (śmiech)
Piszesz trochę w książce o sobie, ale głównie o Twojej drodze w kuchni, a co robiłeś przed wyjazdem do Londynu?
Zanim zostałem kucharzem, robiłem wiele rzeczy! Myślę ze nie wystarczyłoby tu miejsca, gdybym miał wymienić wszystkie zawody. (śmiech) Budowa, stomatologia, Ikea... Urodziłem się i mieszkałem przez 22 lata w mieście, które bardzo kocham. Jest to Łódź, miasto, które jest bardzo kreatywne i pełne kultury. Długo szukałem swojej zawodowej drogi. Myślałem o studiach psychologicznych, ale zrezygnowałem w ostatniej chwili. Wyjechałem do Londynu odwiedzić mojego przyjaciela Mikołaja, zaoferowano mi pracę na zmywaku. Pomyślałem wtedy: „Lubię wyzwania i lubię pracować! Ciekawie, gdzie mnie to poniesie”. I 8 lat później jestem Pastamanem! (śmiech)
Widząc Twoje makaronowe dzieła sztuki, mam wrażenie, że coraz częściej o kuchni mówi się nie tylko w kontekście smaku, ale też w kontekście designu, artyzmu itp. Czy właśnie taka jest przyszłość kuchni?
Dla mnie wyjście do restauracji to nie tylko jedzenie, to atmosfera, a nawet nazwałbym to teatrem. Wyobraź sobie, że idziesz do restauracji, gdzie widzisz kucharzy w otwartej kuchni, którzy przygotowują Twoje jedzenie z uśmiechem na twarzy. Możesz podejść i zadać im pytanie. Dla mnie to jest sztuka sama w sobie. Co jest jeszcze ważne, to to, że dania wyglądają coraz lepiej! Większość osób stara się też dbać o naszą piękną planetę i redukować marnowanie jedzenia.
Wielu Włochów dziwi się, że w Polsce w środku lata Polacy jedzą makaron z truskawkami. Czy są takie składniki, których nie lubisz dodawać do makaronu?
Ja osobiście nie lubię makaronów z owocami i z kurczakiem.
Gdybyś był kucharzem rodziny Soprano, to co przygotowałbyś im ze swoich makaronowych przepisów?
Jeden z moich ulubionych sosów, czyli alla vodka, albo lasagne.
Jakie wino polecasz do makaronu?
Zdecydowanie czerwone.
Pracujesz w super miejscu, napisałeś książkę. Co jeszcze ciekawego chciałbyś zrobić w życiu? O czym marzysz?
Może napisać drugą książkę? Na pewno skupię się na tworzeniu materiałów do moich social mediów, nagraniach na Youtube, nowej stronie internetowej. A może pewnego dnia powstanie Pasta Empire? (śmiech)
Myślisz o powrocie do Polski?
Nie myślę o tym, chociaż fajnie by było otworzyć „Pasta restaurant” w Polsce!
Czy makaron może się kiedyś znudzić?
Nigdy! Jest jeszcze tyle do nauki!