Przymiar bagażowy na podręczną walizkę przed wejściem do samolotu bywa postrachem wielu podróżników. O tym, jak złe może być to doświadczenie, przekonał się na własnej skórze znany muzyk Janusz Wawrowski, gdy chciał wnieść na pokład samolotu PLL LOT z Wilna do Warszawy futerał ze swoimi skrzypcami. I to nie byle jakimi. 

Reklama

Mowa o 340-letnich skrzypcach Stradivariusa wycenianych na, bagatela, 5 mln euro (24 mln zł).

"Obsługa naziemna przedstawiła mi dwie opcje: umieścić instrument w luku bagażowym pod pokładem lub zostać w Wilnie; nie wykazując żadnego zrozumienia dla wartości skrzypiec" – czytamy we wpisie Wawrowskiego zamieszczonym w mediach społecznościowych

"Pani z LOT-u powiedziała, że »zobaczymy czy się zniszczą w luku« (dosłownie). Nie przyjęto również do informacji mojego tłumaczenia, że od wielu lat podróżuję różnymi liniami lotniczymi ze skrzypcami i że przyleciałem do Wilna tymi samymi liniami. W trakcie setek poprzednich lotów nigdy nie zabroniono mi zabrać skrzypiec do samolotu. Wszystko odbyło się w bardzo nieprzyjemnej atmosferze" – dodał muzyk.

Z jego dalszej relacji wynika, że ostatecznie nie wsiadł na pokład samolotu i po nieudanej próbie zakupu biletu na kolejny lot, był zmuszony wrócić z Wilna do Warszawy autokarem. Należy w tym miejscu także dodać, że zarówno waga, jak i wymiary futerału na skrzypce mieściły się w limicie ustalonym przez PLL LOT.

"PLL LOT, czy normą jest u Was niewpuszczanie na pokład samolotu niewielkich instrumentów muzycznych - konkretnie skrzypiec? Przecież na oficjalnej stronie firmy jest wyraźna informacja, że można przewozić w kabinie takie instrument" - dodał Wawrowski we wpisie.

Afera ze skrzypcami - LOT się tłumaczy i zapowiada zwrot kosztów

Co na to sam PLL LOT? Przewoźnik w oświadczeniu prasowym tłumaczył, że "mało doświadczony pracownik firmy handlingowej, obsługującej PLL LOT, podjął błędną decyzję na podstawie faktu, że futerał ze skrzypcami nie zmieścił się w tzw. przymiarze bagażowym".

Linie przeprosiły także za zaistniałą sytuację oraz zadeklarowały, że dokonają zwrotu "za niewykorzystaną część biletu" i dołożą "wszelkich starań, aby tego typu sytuacje nie miały miejsca w przyszłości".

Sam Wawrowski nie krył jednak swojego rozgoryczenia tą sytuacją:

"Nie jest to pierwszy raz, gdy my muzycy musimy mierzyć się z niezrozumieniem obsługi linii lotniczych, z jak cennym przedmiotem mamy do czynienia. Instrument to nie tylko narzędzie. To przedłużenie ciała muzyka, spędzamy z nim setki, jak nie tysiące godzin. Wydawać by się mogło także oczywiste, że skrzypce mające prawie 340 lat są zbyt cenne, na podróżowanie w luku bagażowym. Widać nie dla wszystkich" - podsumowuje muzyk.