Cypr bez rosyjskich oligarchów
Cypr to jedno z najmniej liczebnych państw Europy – jego populacja wynosi zaledwie około 1,2 mln osób. Według szacunków „The Guardian” aż 40 tys. z nich to Rosjanie. Większość z nich osiedliła się z kolei w położonym na południowym wybrzeżu wyspy mieście Limassol, które ze względu na coraz wyraźniej zaznaczającą się populację Rosjan zyskało nieoficjalny przydomek „Limassolgradu”.
Wpływ Rosjan zauważalny jest jednak od razu po przekroczeniu granic miasta. Jak opisuje „The Guardian” w mieście funkcjonuje wiele restauracji specjalizujących się w kuchni rosyjskiej, ogłoszenia sprzedaży nieruchomości zapisane są zarówno po grecku, jak i rosyjsku, a na ulicach można równie często usłyszeć oba te języki.
Reuters dodaje, że od 2013 r. w Limassol działają też trzy rosyjskie szkoły językowe, stacja radiowa, banki oraz sklepy i usługi biznesowe skierowane do zamożnych Rosjan, dysponujących w okolicy licznymi luksusowymi nieruchomościami.
Polecamy
Cypryjska „złota wiza”
Popularność Cypru wśród Rosjan nie jest jednak przypadkowa. Po ogólnoeuropejskim kryzysie finansowym z 2013 r., podczas którego Cypr niemal zbankrutował, władze kraju musiały szukać alternatywnych źródeł dochodu.
Właśnie wtedy postanowiono rozszerzyć wprowadzony jeszcze w 2007 r. program zwany „złotą wizą” zezwalający de facto na zakup cypryjskiego paszportu za gotówkę. W praktyce wystarczyło bowiem nabyć nieruchomość na wyspie za minimum 2 mln euro, by stać się obywatelem Cypru, a tym samym – Unii Europejskiej.
Wielu Rosjan skrzętnie z tej możliwości skorzystało. Według śledztwa dziennikarzy „Al Jazeery” na przestrzeni lat 2017-2019 „złotą wizę” otrzymało ponad 2,5 tys. osób, z czego prawie połowę stanowili Rosjanie. Wśród nich było też przynajmniej dziewięciu oligarchów.
Dzięki sprzedaży paszportów do cypryjskiego budżetu wpłynęło ok. 9 mld euro. Program został jednak ostatecznie zamknięty w 2020 r., ponieważ, jak podaje Reuters, powszechnie uważano, że przestępcy finansowi wykorzystują go do przerzucania i prania brudnych pieniędzy.
Polecamy
Cypr a wojna w Ukrainie
W momencie rosyjskiej inwazji na Ukrainę Cypr znalazł się więc w specyficznej sytuacji. Kraj z jednej strony jest członkiem Unii Europejskiej, z drugiej – jego gospodarka bez rosyjskich inwestycji i turystów mogłaby w dużym stopniu ucierpieć.
– Turystyka stanowi 20 proc. naszego PKB i staje się coraz bardziej zależna od Rosjan – mówił Philokypros Roussounides, dyrektor generalny Cypryjskiego Stowarzyszenia Hotelarzy w rozmowie z Guardianem.
Stąd też najprawdopodobniej wynikał początkowy opór władz Cypru przed przyłączeniem się do europejskich sankcji. Pierwotnie kraj nie chciał zamknąć swojej przestrzeni powietrznej dla rosyjskich samolotów i zwlekał z dołączeniem do bankowej blokady systemu SWIFT do 26 lutego.
Ostatecznie jednak eskalacja przemocy w Ukrainie doprowadziła do zmiany stanowiska i zdecydowanego zwrotu w kierunku Unii Europejskiej. Cypr dołączył do sankcji nałożonych na Rosję - zamknięto m.in. porty dla rosyjskich statków - i przyjął do siebie ponad 3 tys. ukraińskich uchodźców.
– Wojna trwa. Nie będziemy w niej postrzegani jako sprzymierzeńcy – mówił Ioannis Kasoulidis, minister spraw zagranicznych Cypru w rozmowie z Guardianem.
– Kiedyś byliśmy narażeni na pranie pieniędzy, ale teraz jesteśmy dobrzy. Firmy-przykrywki, „złote wizy”, te czasy dobiegły już końca – dodał.
Kasoulidis zaznacza jednocześnie, że w obliczu nieuchronnego odpływu rosyjskich turystów i inwestorów Cypr zamierza poszukać podobnych źródeł dochodu z innych krajów.