Pride of Poland 2022 - afera na licytacji koni arabskich

53. edycja aukcji koni arabskich Pride of Poland w Janowie Podlaskim zdecydowanie nie należy do udanych. Po początkowych sukcesach ogłoszonych przez organizatorów bardzo szybko okazało się bowiem, że większość kwoty 1,6 mln euro, za które wylicytowano łącznie czternaście koni, nie trafi na konto stadnin.

Reklama

Zwycięzcą czterech aukcji o wartości niemal miliona euro był niejaki Thierry Barbier, francuski hodowca „znany w środowisku z tego, że jest mitomanem, a jak niektórzy mówią wprost – kimś niezrównoważonym psychicznie”, czytamy na blogu Marka Szewczyka, byłego redaktora naczelnego magazynu „Koń Polski”.

Szewczyk jeszcze w sierpniu przewidywał, że Barbier nie zapłaci pieniędzy za wylicytowane konie i ostatecznie miał rację – środki nie trafiły na konta stadnin do dziś. Skandal ten przykuł też uwagę dwojga posłów Koalicji Obywatelskiej – Doroty Niedzieli i Kazimierza Plockego, którzy złożyli w tej sprawie interpelację do ministerstwa rolnictwa.

Deputowani żądali wyjaśnień dotyczących procedur weryfikacji klientów licytacji w Janowie Podlaskim, a także oficjalnych danych sprzedażowych oraz zestawienia kosztów organizacji imprezy. Te ostatnie okazały się szokujące.

Pride of Poland 2022 - organizacja licytacji w Janowie Podlaskim kosztowała krocie

Z odpowiedzi wiceministra rolnictwa Rafała Romanowskiego wynika, że całkowity koszt organizacji licytacji Pride of Poland 2022 oraz Narodowego Pokazu Koni Arabskich zamknął się w kwocie powyżej 3 mln złotych brutto, donosi „Rzeczpospolita”.

Koszty te miały zostać podzielone między Polski Klub Wyścigów Konnych (ok. 335 tys. zł netto) i Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, który zawarł bezpośrednią umowę ze stadniną w Janowie Podlaskim (ok. 2,7 mln zł brutto).

Zdaniem Alicji Sobieszak z „Araby Magazine”, na którą powołuje się „Rzeczpospolita”, kwoty te są zaskakująco wysokie jak na „imprezę tak źle przygotowaną”. Sobieszak wskazuje m.in., że ze względu na niepogodę część imprezy przeniesiono do hali, gdzie „nie było żadnej dekoracji, VIP-y siedziały z publicznością, a sędziowie zajęli miejsce przy plastikowym stoliku”.

To jednak nie wszystko, ponieważ 3 mln zł za organizację aukcji i pokazu to równowartość kwoty ok. 600 tys. euro, która ostatecznie wpłynęła na konto stadnin za wylicytowane konie. Obecnie organizatorzy starają się więc znaleźć za wszelką cenę kupców dla zwierząt fikcyjnie nabytych przez Thierry’ego Barbiera.

Wówczas koszty organizacji spadłyby do 40 proc. zysków z aukcji, ale, jak informuje "Rzeczpospolita", wciąż byłyby dużo wyższe niż np. w 2016 r.