W czasach przed pandemią ludzie (zwłaszcza młodzi) masowo odczuwali FOMO – silny lęk przed tym, że coś ważnego ich ominie – news, wiadomość, wydarzenie, spotkanie etc. Ale kolejne miesiące lockdownów i izolacji sprawiły, że ten trend się odwrócił i obawy przed pominięciem oraz wykluczeniem zostały zastąpione przez HOGO – kłopot z wychodzeniem z domu.
HOGO - co to?
Mimo że obostrzenia związane z pandemią zostały w większości krajów poluzowane lub prawie całkowicie zniesione, to jednak lęk przed opuszczaniem bezpiecznego mieszkania i w konsekwencji narażania się na potencjalny kontakt z wirusem pozostał w nas wciąż silny.
Poza tym pandemia przyczyniła się do zmiany naszych przyzwyczajeń. Wychodzenie na miasto przestało być już tak kuszące i atrakcyjne, a wizja spędzania wolnego wieczoru w restauracji czy barze coraz częściej ustępuje wizji zamówienia jedzenia do domu, zakopania się w dresie pod kocem i włączenia ulubionego serialu na Netfliksie. I jak się okazuje - cierpią na tym przede wszystkim knajpy.
Restauracje po pandemii
Przez zmianę przyzwyczajeń, lęk i zapewne zwykłe lenistwo coraz więcej osób w ostatniej chwili odwołuje rezerwacje stolików w restauracjach albo po prostu nie pojawia się w lokalach o umówionej godzinie. Jedna z brytyjskich sieciówek Gusto Italian w jednym tylko tygodniu listopada odnotowała około tysiąc takich przypadków. Z kolei inna włoska restauracja Amici Ristorante w mieście Portstewart w Irlandii Północnej publicznie krytykowała swoich klientów za brak „przyzwoitości” po tym, jak jednego dnia aż 45 z nich nie pojawiło się w lokalu mimo wcześniejszych rezerwacji.
Ten trend jest jednak zauważalny nie tylko w branży gastronomicznej. Według serwisu UK Hospitality aż 15 proc. osób, które w ostatnim czasie kupiło bilety na wydarzenie muzyczne lub sportowe, koniec końców się na nim nie pojawiło.
Wygląda więc na to, że branża gastronomiczno-rozrywkowa przeżywa kolejny kryzys bezpośrednio wynikający z pandemii. Tyle że czegoś takiego chyba nikt nie mógł przewidzieć.