Dlaczego wojna na Ukrainie nazywana jest także wojną na TikToku?
Coraz więcej influencerów z Ukrainy dokumentuje nieszczęścia, które spadają na ich kraj. Inni użytkownicy social mediów stają się medialnymi aktywistami antywojennymi. Ekosystem informacyjny staje się jednak coraz bardziej złożony, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę rosyjskie media państwowe.
Według Davida Frencha, starszego redaktora The Dispatch, to właśnie media społecznościowe pokazują światu, jak niesamowicie brutalna może być wojna. Niestety wiele osób nie bierze pod uwagę faktu, że platformy typu Instagram czy TikTok nie oferują ogólnego spojrzenia strategicznego.
- Każdy z filmów publikowanych na TikToku jest malutką migawką jednego momentu, często bez żadnego kontekstu. Aby poskładać te puzzle informacyjne, musielibyśmy spędzić na social mediach mnóstwo czasu – mówi David French w The Dispatch.
Co ciekawe jednak, według ekspertów to właśnie platformy internetowe mogły zmotywować kraje zachodnie do nałożenia surowszych sankcji wobec agresywnych działań Władimira Putina. Nazywają ten ruch „inspirującym charakterem ukraińskiego oporu”, który zawstydził wiele zachodnich rządów.
Eksperci ostrzegają przed dezinformacją na social mediach
Warto jednak mieć na uwadze, że social media są przepełnione dezinformacją. Przykładem na to może być nagranie rosyjskich spadochroniarzy – tak popularne jeszcze kilka dni temu, które w rzeczywistości było nakręcone w 2015 roku.
Propaganda jest częścią każdej wojny, historia nauczyła nas tego wielokrotnie. Jednak dziś nikt tak nie rozumie znaczenia tego słowa, jak większość Ukraińców. A musimy wiedzieć, że celem rosyjskiej propagandy jest uciszenie ukraińskiej narracji i wystraszenie całego społeczeństwa.
Zatem, które wiadomości mogą zdobyć nasze zaufanie?
Niestety, aktualnie im bardziej szczegółowe informacje dostajemy na tacy, tym więcej podejrzeń powinno pojawić się w naszych głowach. Bardziej niejasne raporty rzetelnych źródeł ostatecznie okazują się wiarygodniejsze.
Polecamy