Silniki bolidów Formuły 1 już niedługo przestaną być napędzane paliwami kopalnymi. W 2026 roku zastąpi je mieszanka uzyskiwana w 100 procentach w laboratoriach w sposób całkowicie zrównoważony. Nowe zielone paliwo najprawdopodobniej będzie wytwarzane w procesie, który wykorzystuje wychwytywanie dwutlenku węgla z atmosfery, odpady komunalne lub biomasę niepochodzącą z produktów spożywczych.

Reklama

Krok w stronę zeroemisyjności

Przedstawiciele F1 szacują, że nowa mieszanka będzie emitowała aż o 65 proc. gazów cieplarnianych mniej niż klasyczne paliwa kopalne, co jest milowym krokiem w kierunku osiągnięcia pełnej neutralności węglowej. Organizacja planuje uzyskać ją do roku 2030.

F1 zdaje sobie jednak sprawę, że planeta nie ma aż tyle czasu i zmiany powinny zostać wprowadzone jak najszybciej. Nie nastąpi to jednak wcześniej niż w 2023 roku, kiedy to być może silniki zostaną oparte o technologie wykorzystujące do napędu wodór.

Silniki elektryczne to za mało

W tym momencie pojawia się jednak inne zasadne pytanie. Dlaczego nie pozbyć się całkowicie silników spalinowych już teraz i nie zastąpić ich, wzorem Formuły E, dobrze rozwiniętymi bateriami elektrycznymi? Szefowie F1 argumentują, że na tej zmianie ucierpiałby sam sport. Nawet bowiem Formuła 1 nie dysponuje na tyle zaawansowaną technologią, by ogniwa baterii były w stanie utrzymać przez cały czas trwania wyścigu poziom energii potrzebny do osiągnięcia obecnych prędkości bolidów.

Poza tym należy wziąć pod uwagę, że zielona mieszanka paliwowa opracowywana przez F1 może przysłużyć się nie tylko wyścigom. Według szacunków w roku 2030 po świecie będzie jeździć około 1,8 miliarda aut, z czego jedynie niecałe 10 proc. będzie zasilane bateriami. W tym kontekście zrównoważone paliwo brzmi jak bardzo sensowny sposób ograniczenia emisji CO2 do atmosfery.