Oskar Zięta: Po okresie wczesnorodzicielskim, powoli wracam do sportu 

Katarzyna Lisowska: Pierwsza pasja z dzieciństwa?

Reklama

Oskar Zięta: Jestem z rocznika ’75. Prawie wszyscy w tamtych czasach wychowywali się w blokowiskach. W takich okolicznościach przyrody, z masą przyjaciół, podejmowaliśmy się różnych aktywności: naprawialiśmy rowery Wigry czy Jubilaty, udawaliśmy żużlowców, graliśmy w kapsle… Większość czasu spędzaliśmy na dworze. Potem te zajęcia w moim przypadku przeradzały się w inne pasje, bardziej związane ze sportem.

Trenował Pan jakąś dyscyplinę profesjonalnie?

Tak, lekkoatletykę, a konkretnie biegi na dystansie od 400 m do 1500 m. Jeździłem na kadrowe obozy, występowałem na Mistrzostwach Polski. Wcześniej miałem epizod z pięciobojem nowoczesnym, zaczynałem w Drzonkowie niedaleko Zielonej Góry. Byłem dobrze wyszkolony zarówno w bieganiu, strzelaniu, pływaniu, trochę mniej w szermierce i jeździe konnej. Te umiejętności nabyte w dzieciństwie dziś profitują.

Co ma Pan na myśli? Czyżby kontynuowanie sportowych pasji?

Tak, powoli wracam do sportu w moim życiu. Po okresie poświęconym wczesnemu rodzicielstwu, nadszedł czas współdzielenia pasji z dziećmi. Każde z nas ma swoją dziedzinę. W moim przypadku jest to triathlon i Iron Man’y, które powoli zaczynam realizować.

O tym chyba jeszcze nikt nie wiedział! Rozgląda się Pan za trasami w Polsce, czy po Europie?

Z racji tego, że długo mieszkałem w Szwajcarii, tam pokonywałem pierwsze Iron Man’y.

Ostatnio było głośno o 10-krotnym Iron Man’ie właśnie w Szwajcarii, w którym brało udział aż 3 Polaków, z czego jeden zajął 3. miejsce. Myśli Pan o takich dystansach?

Nie, ultra zostawiam komuś innemu. Ultra jestem w innych dyscyplinach, na pewno zawodowo. Sportowo niestety nie mam tyle czasu. A szkoda, bo bym się gdzieś widział. Uwielbiam to wyciszenie w sporcie, kompletne zanurzenie się w danej czynności.

Teraz, gdy przygotowywałem się do kilku sportowych wyczynów, przypomniałem sobie o zgrupowaniach z dzieciństwa. Tam wszystko kręciło się wokół organizmu, treningów i odpowiedniego przygotowania. Spanie, trening, jedzenie, trening… Ta prostota życia była cudowna.

Co Pan lubi w sporcie?

W sporcie jest dużo rutyny i mantry. Ta rutyna dziś do mnie wraca i dobrze! Uwielbiałem długodystansowe treningi, ten długi dystans znów mi towarzyszy.

Oskar Zięta / archiwum prywatne Oskar Zięta / archiwum prywatne

Pokolenie inżynierów 

Wcześniej powiedział Pan, że jako dzieci majsterkowaliście. Czy już wtedy poczuł Pan w sobie ducha inżynierii?

Moje pokolenie po prostu miało w sobie tego ducha. Ciągle coś przerabialiśmy. Mi do dziś to pozostało, zgodzę się.

Kiedy Pan odkrył, że droga politechniki jest tą jedyną?

To był dziwny przypadek. Bardzo poważnie rozważałem pójście na studia na AWF, jednak przytrafiła mi się perfidna kontuzja, która położyła się cieniem na mojej sportowej karierze. Drugim priorytetem była architektura, gdyż potrafiłem dobrze rysować. Wykorzystałem tę drugą możliwość.

Kiedyś powiedział Pan, że najlepsze, innowacyjne pomysły rodzą się w kiepskich warunkach, z deficytu. Tak było w Pana przypadku?

Cała technologia, którą opracowaliśmy, jest zbudowana na deficycie – nie na tym, że mamy wystarczającą ilość finansów. To, że pracujemy z cienkim materiałem – bo jest tańszy; to, że pracujemy bez narzędzi do tworzenia formy… Cały pomysł na technologię FiDU powstał z odejmowania i redukcji tego, na co nie mieliśmy pieniędzy.

Ta sytuacja oczywiście teraz jest już inna. Technologia FiDU odpowiada dziś na problemy związane ze zrównoważoną produkcją. Kiedyś nie traktowano nas poważnie, wręcz przeciwnie. Dziś nierzadko postrzegają nas jako czarodziejów.

Czy na etapie tworzenia technologii FiDU podejście ekologiczne było jedną z pobudek?

Proszę sobie wyobrazić, że tak.

Czyli jest Pan wizjonerem!

Ja tego tak nie postrzegam. Miałem po prostu szczęście, które wykorzystałem. Dodatkowo sportowa przeszłość i przygotowanie do ciężkich, długotrwałych dystansów pomogły w pozostaniu przy swojej niepopularnej dziedzinie.

O popularnym dziś słowie „sustainability” usłyszałem po raz pierwszy dopiero na uniwersytecie w Szwajcarii. Kompletnie nie wiedziałem z czym to połączyć, nie rozumiałem kontekstu. W latach 90. u nas w kraju nikt o tym nie mówił, byliśmy na etapie masowego zwożenia do Polski plastiku. Odrzuciliśmy szklane butelki, przyszło nowe, plastikowe. Ciężko o tym mówić wiedząc, że w latach 80. byliśmy mistrzami w zrównoważonej dystrybucji… Co więcej, na studiach w Polsce rozmawialiśmy o pawlaczach! A więc o jakim „sustainability” mowa…

Nudziły Pana studia w Polsce?

Często nie uczęszczałem na zajęcia. Dużo pracowałem, z różnych powodów. Bardzo wcześnie zacząłem pracę w biurze architektonicznym. Myślę, że mógłbym już przejść na emeryturę, ZUS czeka z zadowalającą pensją (śmiech).

Wracając: historia technologii FiDU nie ma nic wspólnego z ekologiczną wizjonerskością, a z edukacją. Owszem, gdy przyjeżdżałem do Polski i opowiadałem o zrównoważonym rozwoju, ludzie patrzyli na mnie jak na wizjonera. Ale to była po prostu wiedza, którą nabyłem zagranicą. Jestem po prostu dobrze wyedukowanym, pracowitym inżynierem.

Oskar Zięta / archiwum prywatne Oskar Zięta / archiwum prywatne

Oskar Zięta - gdy praca to jednocześnie pasja 

Jak płynie czas i jak wykonuje się obowiązki, gdy praca to tak naprawdę ulubione zajęcie?

Proszę spytać mojej żony (śmiech). Prokrastynacja nie istnieje. To jest fantastyczne, spełniamy nasze marzenia. Każdemu życzę takiej pracy.

W dodatku specyfika naszej działalności nam sprzyja. Okazuje się, że innowacyjny pomysł zbudowany na błędzie, ale rozwijany w sposób konsekwentny i systematyczny może doprowadzić do sukcesu.

Czyli znów długi dystans.

Tak, aczkolwiek w krajach niemieckojęzycznych myślenie długodystansowe to norma.

Gdy pasja=praca inaczej buduje się biznes? Wolniej, szybciej?

Czasami to może być zgubne. Na szczęście otoczony jestem wspaniałymi kobietami, mówię tu o żonie i siostrze, które stabilniej stoją na padole niż ja. One traktują pasję bardziej obliczeniowo i paragrafowo. To obowiązek, aby designer działał z ekonomistą i prawnikiem. Wtedy firma będzie dobrze pracować.

Na tego typu pograniczu dziedzin opiera się Pana firma i autorska technologia. Działa Pan w oparciu o inżynierię, materiałoznawstwo, sztukę. Z którą z tych dziedzin utożsamia się Pan najbardziej? Co było pierwsze?

Na końcu procesu nie wiadomo co było pierwsze. Bez wiedzy nie byłoby pomysłu. Najpierw jest intuicja, ale ona moim zdaniem oparta jest na wiedzy. A realizacja… to już zasługa interdyscyplinarnego teamu, który umożliwia realizacje trans dyscyplinarnych dzieł :).

Pana najpopularniejsze dzieło – stołek PLOPP – po rozwinięciu skrótu nosi nazwę: „polski ludowy obiekt pompowany powietrzem”. Intryguje mnie jedno słowo – ludowy. Jest to hołd oddany rzemiosłu, ciężkiej rękodzielniczej pracy, czy to po prostu forma żartu?

Po trosze wszystko to, co zostało wymienione. Rękodzieło jest tutaj dość ważnym punktem. Po PLOPP-ie ciężko stwierdzić, czy jest wyprodukowany maszynowo czy ręcznie. Ludowość odnosi się zatem do tej niewiadomej, ale i do wyglądu – w końcu jest to forma zydelka.

Co jeszcze prócz sportu Pana pochłania?

Po pracy? Zdecydowanie praca (śmiech). Szukamy nowych rozwiązań, nowych miejsc wdrażania naszej technologii, jesteśmy po wielu badaniach, firma rośnie. Idzie nowe, dużo nowego!

Kto jest dla Pana inspiracją?

Zbyt wiele osób, żeby szybko wybrać. Na pewno ludzie pracowici, którzy działają niekiedy mniej talentem, a więcej olbrzymim wysiłkiem, zaangażowaniem i wytrzymałością. Osoby, które pomimo przeszkód i niepowodzeń wypracowują swój sukces. Takie scenariusze mnie zawsze łapią za serce. Czyli znów długi dystans!

OSKAR ZIĘTA:

Oskar Zięta –architekt, designer, artysta i innowator. Ukończył studia na wydziale architektury Politechniki Szczecińskiej w 2000 roku. Następnie otrzymał stypendium naukowe na Politechnice Federalnej w Zurychu, gdzie rozwinął swoje umiejętności w projektowaniu sterowanym komputerowo i nowoczesnych technologiach produkcyjnych. Uzyskał tytuł doktora na uniwersytecie ETH w Zurychu, na którym był wykładowcą do 2017r. Do 2020r prowadził wydział wzornictwa przemysłowego na poznańskiej SOF (School of form). Laureat wielu prestiżowych nagród z dziedziny designu. Autor technologii kształtowania metalu za pomocą powietrza pod ciśnieniem - FiDU, w której tworzy kolekcję unikatowych mebli i obiektów artystycznych oraz szuka zastosowań w przemyśle. Jego stołek  PLOPP (polski ludowy obiekt pompowany powietrzem) to  ikona designu z 2008r, jest prezentowany w wielu muzeach świata jako stołek przyszłości. Eksperymentując z monomateriałowością i ultralekkoscią stworzył najlżejsze krzesło świata ULTRALLEGERA o wadze 1660 gram i udźwigu ponad tonę, który staje sie kolejna ikoną naszego swiata.
Oskar Zieta znany jest również z realizacji form  artystycznych, w tym największych obiektów w technologii free formingu jakimi są Instalacja WIR w Galerii Północnej w Warszawie i NAWA na wrocławskim Ostrowiu Tumskim, nominowana do nagrody Miesa van der Rohe roku 2019 i nagrodzona German Design Awards 2020. Pozostałe obiekty artystyczne to KONICZYNA - rzeźba dla inwestycji West Link, TAJDO - instalacja rzeźbiarska we foyer  Hotelu Europejskiego, SWIETLIKI - dla inwestycji Holm House, Skanska, AXIS dla PKO BP zlokalizowana przy Rotundzie w Warszawie oraz KRAKEN w Dworze Artusa w Gdańsku. Dzięki możliwości skalowania, którą daje technologia Fidu, może tworzyć obiekty wielkoformatowe i kameralne do mieszkań i ogrodów.