"Salvator Mundi" traci certyfikat autentyczności
Sprzedany w 2017 r. za 450 mln dolarów obraz „Salvator Mundi” do dziś pozostaje najdroższym dziełem sztuki kupionym kiedykolwiek na aukcji. Prawdopodobnym nabywcą obiektu był książę koronny Arabii Saudyjskiej Mohammed bin Salman, który obecnie planuje budowę całej galerii sztuki specjalnie z myślą o dziele Leonarda.
Problem w tym, że jeśli obraz rzeczywiście tam zawiśnie, nikt nie będzie mógł mieć stuprocentowej pewności, że to oryginał. Wszystko dlatego, że w tym roku wygasa pięcioletni certyfikat autentyczności zapewniany przez dom aukcyjny Christie’s, który wystawił obiekt na licytację.
Polecamy
Polecamy
Jak ustala się autentyczność dzieł sztuki?
Jak podkreśla w rozmowie z „The Art Newspaper” Gregor Kleinknecht, partner w londyńskiej kancelarii Keystone Law, po upłynięciu terminu ważności Christie’s może umyć ręce i stwierdzić, że kontrakt już nie obowiązuje. Przede wszystkim dlatego, że jego główny przedmiot, czyli autentyczność obrazu, opiera się na „ogólnie uznanej opinii ekspertów i badaczy”.
A już samo to sformułowanie jest niezwykle problematyczne. Nie wiadomo np. w jakich warunkach eksperci oceniali prawdziwość dzieła, co więcej – niejasne jest, czy w ogóle widzieli je na własne oczy i czy byli świadomi tego, że ich opinia na temat autentyczności obrazu Leonarda jest wiążąca. A wiele wskazuje na to, że tak nie było.
Według „The Art Newspaper” „konsensus ekspertów” został osiągnięty podczas spotkania przed wystawą dzieła „Salvator Mundi” w londyńskiej National Gallery w 2011 r. Badacze najpewniej myśleli jednak, że dzielą się z władzami muzeum jedynie swoimi luźnymi opiniami na temat obrazu.
Co więcej, „The Art Newspaper” w swojej analizie powołuje się na dziennikarza Bena Lewisa, autora książki „The Last Leonardo”, który twierdzi, że wspomniany konsensus nie był nawet jednomyślny. Z jego raportu wynika, że dwójka ekspertów uznała obraz za autentyczny, jeden za fałszywy, a kolejna dwójka wstrzymała się od głosu.
A to niezbyt solidna podstawa dla transakcji opiewającej na 450 mln dolarów, która opierała się na tych opiniach.
Zdaniem Kleinknecht problem całego rynku sztuki polega więc na tym, jak duże pole do różnych interpretacji mają domy aukcyjne.
– Nabywcy są w sytuacji nie do pozazdroszczenia, w której poza dziełami sztuki z najwyższej półki, koszty dochodzenia swoich praw i dowodzenia autentyczności dzieł w sądzie stają się nieopłacalne – stwierdził Kleinknecht.
Podobne mechanizmy działania rynku ujawniła afera dotycząca rzekomego dzieła Marca Chagalla. Właścicielka kupiła obraz na podstawie certyfikatu autentyczności wydanego przez Sotheby’s, po czym po latach okazało się, że dzieło jest fałszywe i musi zostać zniszczone.