Roy Lichtenstein - wizjoner XX wieku czy złodziej?
Roy Lichtenstein nigdy nie krył się z faktem, że jego obrazy powstawały na podstawie inspiracji komiksami, reklamami i twórczością innych artystów. Problem w tym, że zdaniem wielu krytyków „inspiracja” to zdecydowanie zbyt łagodne określenie jego działalności i preferują bardziej dosadny termin: kradzież.
Zarzuty wobec ojca założyciela pop-artu o masowe plagiatowanie dzieł innych twórców pojawiły się po raz kolejny w najnowszym filmie dokumentalnym pt. „WHAAM! BLAM! Roy Lichtenstein and the Art of Appropriation”, który miał swoją premierę na początku kwietnia. Reżyser dokumentu James L. Hussey dotarł w nim m.in. do artysty komiksowego Hy Eismana, którego twórczością „inspirował się” Lichtenstein. 96-letni rysownik – wcześniej nieświadomy, że padł ofiarą plagiatu – był zszokowany porównaniem.
– To się nazywa kradzież. Harowałem jak wół nad stworzeniem tej głupiej strony, a ten gość zarobił na tym 20 mln dolarów. Gdyby to nie było tragiczne, byłoby śmieszne – mówił Eisman na widok obrazu pt. „Dziewczyna w oknie”, który wygląda jak idealna kopia jednego z kadrów w komiksie jego autorstwa pt. „Private Secretary”.

– Otrzymałem niskie wynagrodzenie za tę stronę, coś około 4 dolarów. Kiedy zobaczyłem, że zrobił to innym ludziom, pomyślałem, że to bardzo kiepskie. Ale do tej pory nigdy nie myślałem, że też jestem w to zamieszany – dodał Eisman.
Polecamy
Polecamy
W dokumencie „WHAAM! BLAM!...” pojawia się także ekspert komiksowy David Barsalou, który bardzo dokładnie prześledził całą twórczość Roya Lichtensteina i odnalazł w niej ślady około 300 (sic!) prac innych artystów.
– Sądziłem, że istnieje może pięć czy sześć obrazów, które są kopią oryginałów. Dlatego trudno mi opisać to, co czułem, gdy w kolejnych latach zacząłem odkrywać coraz więcej i więcej jego dzieł, które są dokładnymi kopiami – mówił Barsalou.
Polecamy
Polecamy
Niektórzy przedstawiciele środowiska artystycznego bronią jednak Roya Lichtensteina. Według prof. Bradforda R. Collinsa, historyka sztuki na Uniwersytecie Południowej Karoliny i autora książki „Pop Art”, zmarły w 1997 r. artysta nie był plagiatorem, a jedynie „dostosowywał” cudze prace do innych celów.
– Plagiat to kradzież czyjejś pracy i używanie jej w tym samym celu, co autor. Gdyby Lichtenstein zrobił z tego komiks, to byłaby kradzież. Dostosowywanie oznacza wykorzystanie cudzej pracy i użycie jej w innym celu, jak przekształcanie komiksu w obraz. […] Artystycznie to nie jest plagiat – przekonywał Collins w dokumencie.
Roy Lichtenstein uważany jest obecnie za jednego z największych klasyków sztuki nowoczesnej, a jego prace warte są dziesiątki milionów dolarów. Najdroższa jego praca pt. „Arcydzieło” została sprzedana za 165 mln dolarów.